Wszyscy byli obecni na kolacji, ale
nikt się nie odzywał. Dało się wyczuć napięcie. Gdy służący
zaczęli zbierać naczynia, Król przemówił do mnie:
-Więc Molly, pod koniec tygodnia
powinna spełnić się przepowiednia. Będzie to koniec mojej
obietnicy danej Avatarowi i Twojej wizyty.
Bardzo uprzejmie zostałam
poinformowana, że moja wizyta tu nie jest mile widziana i Król
chyba odlicza dni do mojego wyjazdu. Ale cóż ja też chciałam już
wrócić, stęskniłam się za Ziemią i ojcem.
-Tak wiem.
W przyszłym tygodniu miał się odbyć
ślub Aikki i Stelli, ale głupio było mi zapytać czy do niego
dojdzie, chyba nawet oni do końca nie wiedzieli. Po kolacji
rozmawiałam z Luną, ona powiedziała, że przygotowania do ślubu
są kontynuowane tak jakby miał się odbyć zgodnie z planem. Luna
była bardzo przygnębiona, zdawało się oczywiste, że chodzi o jej
ojca.
-Jak Twój ojciec? -spytałam Lunę
-Nie najlepiej, obawiam się że nie
zostało mu dużo czasu.
-A co z Królem?
-On nam nie pomoże, mówiłam Ci że
nie obchodzi go nasz los. Wiem, że zaangażowałaś się w sprawę
choroby mojego ojca i przejęłaś się tym ale nic nie wskórasz.
Poza tym Król godzinę temu zakazał sprzedaży leków na chorobę
mojego ojca w całym królestwie. Dużo Nourasjan na nią choruje
więc skazał ich na śmierć. To koniec.
Gdy wypowiadała ostatnie słowa, łzy
popłynęły jej po policzkach. Widać było, że odkąd się
dowiedziała powstrzymywała emocje. A teraz wybuchnęła płaczem.
Próbowałam ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałam jak.
Przytuliłam ją i obiecałam, że będę dalej próbować jej pomóc.
-Jestem Ci bardzo wdzięczna. Jesteś
wspaniałą osobą. Muszę wziąć się w garść i opanować.
Wzięła głęboki oddech, otarła ręką
łzy i wróciła do swoich obowiązków. Ja jeszcze krążąc po
korytarzach natknęłam się na Królową, więc postanowiłam znowu
z nią porozmawiać. Nie mogłam tak tego zostawić, musiałam
dowiedzieć się co się stało że po mojej rozmowie z nią sytuacja
jeszcze się pogorszyła.
-Chciałam porozmawiać o zakazie
sprzedaży leków. Myślałam, że Pani chce pomóc Lunie, a teraz
jest jeszcze gorzej. -zaczęłam
-Moje słowa były prawdziwe. Chcę
pomóc Lunie.
-Przez zakaz Króla jej ojciec umrze i
nie tylko on.
-Królowi bardzo zależy na losie
królestwa i jego poddanych.
-Jakoś dziwnie to okazuje.
-Masz pełne prawo mieć żal do mojego
męża, możesz go nie lubić a nawet nienawidzić za to co się
stało, ale pamiętaj że to nie był jego kaprys. Twoje zachowanie
było niedopuszczalne. Ale nie oceniaj go tak szybko, nie wiesz
wszystkiego, pozory czasem mylą. Możesz mi wierzyć lub nie, ale
wszystko co robi mój mąż jest konieczne, dla dobra królestwa.
-Bez leków Wasi poddani będą
umierać.
-Wiemy o tym. Chociaż wydaje Ci się,
że wszystko jest jasne, to nie masz oglądu na całą sytuację.
Życie na dworze i bycie Królem jest bardziej skomplikowane niż
możesz sobie wyobrazić i wymaga poświęceń. -tym zdaniem Królowa
zakończyła rozmowę.
Co to za Król który poświęca życie
swoich poddanych dla kaprysu, myślałam. To wszystko jest takie
dziwne. Gdy Królowa obiecała pomoc, uwierzyłam jej, sprawiała
wrażenie szczerej. A po kilku godzinach Król zakazał sprzedaży
leków. Królowa wyraźnie sugerowała, że nie wiem wszystkiego.
Więc jaki może być powód takiej decyzji? Długo o tym myślałam,
ale nic nie przyszło mi do głowy. Położyłam się do łóżka i
próbowałam zasnąć, ale ciągle rzucałam się z boku na bok,
spojrzałam na zegarek 01:12. Postanowiłam wyjść na dwór, żeby
przewietrzyć umysł. Była piękna gwieździsta noc, niebo było
bezchmurne a księżyc był ogromy i piękny. Poszłam do ogrodu,
siedziałam w altanie przez dłuższą chwilę, po czym usłyszałam
kroki które stawały się coraz głośniejsze. Ktoś kierował się
w moją stronę, widziałam tylko zarys sylwetki. Było tak ciemno,
że ja pozostałam niezauważona. Po minucie doszła druga osoba, po
głosie rozpoznałam pierwszą osobę jako Króla. Zaczął rozmawiać
z kimś kogo głosu nigdy nie słyszałam, ale szybko przerodziło
się to w kłótnię. Król krzyczał na niego, szarpał za ubranie.
-Masz coś z tym zrobić! Natychmiast!
Dosyć mam Twoich wykrętów! -krzyczał
-Królu, z całym szacunkiem, ale robię
co mogę a pańskie krzyki na nic się nie zdają. To mi wcale nie
pomaga w mojej pracy. Byłbym wdzięczny gdyby pan mnie puścił.
-Ile to jeszcze ma trwać? Nie mamy
czasu! Ja nie mam czasu! Rozumiesz to?
-Rozumiem i powtarzam że robię
wszystko co w mojej mocy. Musi pan się uzbroić w cierpliwość.
Król puścił jego ubranie, i już
ciszej mu coś powiedział, czego nie usłyszałam. Nourasjanin
odszedł, a Król wrócił na zamek.
Ja chwilę jeszcze odczekałam
zastanawiając się po co Król spotyka się z kimś w nocy. Po
chwili poszłam do siebie, położyłam się w łóżku, ciągle
myśląc o tym czego byłam świadkiem i tak rozmyślając o tym
usnęłam.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znowu przepraszam za kolejną przerwę,
ale niestety nie mogłam nic wymyślić. Wiele razy siadałam przed
komputerem i udawało mi się napisać najwyżej jedno zdanie, ale
mam już kilka pomysłów więc następna notka pojawi się raczej
szybko. Mam nadzieję, że ta notka nie jest bardzo kiepska, ale
chciałam już cokolwiek napisać, bo inaczej zmieniłabym ją
jeszcze 100 razy.