.

.

wtorek, 29 kwietnia 2014

21. Kara cz.2

Zaskoczenie wzięło górę, nie mogłam się nawet ruszyć a tym bardziej nic powiedzieć. Strażnicy podeszli do mnie, złapali mnie za ramiona. Po chwili zostałam zaciągnięta do lochu, próbowałam się wyrwać ale mi się nie udało. Wrzucili mnie do celi oddalonej od Aikki i zamknęli drzwi na klucz.
Cela nie była lepsza niż ta Aikki, wilgotna, ciasna i śmierdząca bez żadnych wygód. Usiadłam przy ścianie, zastanawiając się co teraz ze mną będzie. Nie byłam w stanie trzeźwo myśleć, chyba nawet nie dotarło do mnie jeszcze co się wydarzyło. Wszystko wydarzyło się tak szybko, Król dostał to czego chciał, znalazł sobie pretekst żeby mnie uwięzić. Wyrzucałam sobie swoją głupotę bo przecież sam mi powiedział że chce mnie zamknąć, a ja dałam się podpuścić jak dziecko. Jak długo będę tu siedzieć zanim zwariuję. Więzienie było przepełnione ale nie dziwiło mnie to przy takim Królu. Słyszałam głosy więźniów którzy gadali do siebie, i nie odróżniali już rzeczywistości od tego co działo się tylko w ich głowie. Jeden z nich mówił że jak wyjdzie z więzienia to zemści się na wszystkich, a zaraz potem mówił spokojnym głosem że chce do swojej mamy po czym twierdził że sprzedał swoją duszę i wie że się uwolni. Całe szczęście że nie musiałam dzielić z nikim celi. Co jakiś czas słyszałam jak ktoś coś szepcze albo krzyczy na całe gardło. Ciekawa byłam po jakim czasie zaczęli tracić zmysły, miałam nadzieję że mnie to nie spotka. Nigdy nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, często miałam problemy przez mój charakter ale nigdy nie byłam w takiej sytuacji. W celi naprzeciwko mojej był Nourasjanin wyraźnie zmęczony takim życiem, który spojrzał mi w oczy i powiedział że zbliża się koniec świata i zagłada która nie ominie nikogo.
-Czas się pogodzić z losem, już niedługo będziemy wolni od tego wszystkiego. Każdy wtedy będzie równy, nawet Król który zapłaci za swoje czyny. -mówił
Gdy przyszła pora wydawania posiłków, strażnik przyniósł mi coś co miało być chyba moim obiadem. Byłam bardzo głodna ale to co mi dali nie nadawało się do jedzenia. Dostałam kromkę bardzo czerstwego chleba i kawałek mięsa który nie był najświeższy i roztaczał już odór zgnilizny. Dali mi też trochę brudnej wody, która wyglądała jakby napełnili kubek w najbliższej kałuży, pływały tam kawałki liści a na dnie znajdował się piasek. Nic dziwnego że Aikka tak się posypał w takim krótkim czasie, spędził tu tylko dwa dni ale pewnie nic nie jadł a picie tej wody groziło wymiotami i odwodnieniem. Stwierdziłam że wolę umrzeć z głodu i braku wody niż w mękach jak to zjem i się otruję, więc zawołałam strażnika i powiedziałam że nie będę tego jeść a on zabrał wszystko z powrotem. Pomyślałam sobie że jak tu dłużej zostanę to moje dni są policzone. Co tam przepowiednia, nie umrę z ręki Croga tylko w więzieniu z winy apodyktycznego Króla. Tego Jordan chyba nie przewidział. Zastanawiałam się czy Król ma rację? Czy naprawdę nie obchodzi Jordana już mój los? Wiedziałam że bardzo go zraniłam, rozstaliśmy się w nieciekawych okolicznościach. Czy mi pomoże? A może myśli tak jak Król, że powinnam ponieść karę?
Zastanawiałam się która mogła być godzina, czy jest jeszcze dzień czy już noc. Nie było okien w lochach ponieważ znajdowaliśmy się pod ziemią. Każdy żył w swoim rytmie dnia. To chyba było najgorsze, ta dezorientacja. Jedyne czym można było się kierować przy określaniu godzin to były posiłki. W mojej celi na ścianach były wyryte znaki, kreski które oznaczały jak długo ktoś tu siedział. Tylko tak można było zachować jasność co do tego ile czasu minęło. Były też napisy, większość z nich była niewyraźna ale rozczytałam część z nich. Na ścianach był spisany fragment historii więźnia. A było napisane tak:
                                                             ***
„Zadałem się z nieodpowiednią osobą, byłem w niewłaściwym miejscu i czasie. Zaufałem złemu Nourasjaninowi i poniosłem karę. Tak bardzo tęsknię za moją ukochaną Caris, mogłem uciec z nią i żyć u jej boku. Nigdy nie było przeznaczone nam być razem. Tajemniczy nieznajomy, nigdy nie przedstawił mi się, nie poznałem jego imienia ani jego historii. Wiem tylko że przez niego wpakowałem się w kłopoty, straciłem przez niego wszystko. Byłem głupcem, myślałem że jestem godzien Caris ale się myliłem, chciałem zapewnić jej dobre życie. Moja cudowna Caris jest Księżniczką i nie mogła związać się ze mną, facetem bez pieniędzy i tytułu, ale kochamy się. Zaślepiły mnie pieniądze tajemniczego nieznajomego. Nie wiedziałem co robi nieznajomy, zabronił mi zadawania pytań, nasza znajomość była skomplikowana. Dawał mi pieniądze i to mi wystarczało. Musiałem tylko rozmawiać z różnymi osobami, odbierać przesyłki i przekazywać je komuś innemu. Chciałem zasłużyć na moją ukochaną i sprawić żeby mogła wieść życie do którego jest przyzwyczajona, gdy uciekniemy z dworu. Pełno tu spisków i zdrad. Dałem się wpakować w pułapkę, zdradził mnie. Nawet Caris odwróciła się ode mnie na sam koniec. Ostatni raz widziałem ją na procesie. Stała wtedy u boku swojego ojca, Króla Nourasji, miała postawę obojętną i zimną lecz gdy wydali na mnie wyrok śmierci ujrzałem łzę która spłynęła po jej pięknym policzku. Szybko ją otarła, nie mogła kochać zdrajcy skazanego na śmierć, poza tym nigdy nie była mi przeznaczona, należała do innego. Czy będzie na wykonaniu wyroku? Nie wiem, ale pewnie będzie musiała. Tak bardzo żałuję. To koniec wszystkiego.
Dorian.” 
                                                             ***
Usłyszałam rozmowę dwóch strażników:
-Hej stary, słyszałeś że Avatar znowu jest na zamku?
-Żartujesz? Po co się pojawił?
-Z powodu tej małej ziemianki którą zamknęliśmy.
-A co ona go obchodzi?
-Nie wiesz? Podobno jest w niej zakochany.
-Ja nie mogę. Co ona ma takiego w sobie że Avatar i nawet nasz książę jej ulegli?
-Nie mam pojęcia.
Gdy usłyszałam że Jordan przybył na zamek od razu serce zaczęło mi szybciej bić, miałam nadzieję że przyjdzie do mnie i zabierze stąd. Tak bardzo za nim tęskniłam, chciałabym go zobaczyć chociaż na chwilę. Strażnicy odeszli od mojej celi, akurat była zmiana warty, ci którzy przyszli nic nie mówili, tylko poszli na obchód.
Po kilku godzinach usłyszałam kroki, zobaczyłam zbliżające się dwie postacie. Gdy zbliżyli się wystarczająco do krat celi rozpoznałam postać Króla i jednego ze strażników który mnie zamknął. Król podszedł do krat, spojrzał na mnie i powiedział surowym głosem nie znoszącym sprzeciwu:
-Nie sądziłem że Avatar się przejmie Twoim losem, ale jak widać nie tylko mojego syna omotałaś i pozbawiłaś zdrowego rozsądku. Aikka został już uwolniony Ty też zostajesz wypuszczona.
Otworzyli moją celę, chciałam jak najszybciej uciec, ale Król zagrodził mi przejście i powiedział już ciszej, tak że tylko ja mogłam to usłyszeć:
-To że teraz Cię wypuszczam nie znaczy że nie mogę zamknąć Cię znowu.
Spojrzałam mu w oczy, były zimne gdy to mówił. Uciekłam z tego miejsca, zastanawiałam się jak mogłam się tak pomylić, z początku sądziłam że Król jest miły i łagodny a okazał się zupełnie inny. Szybko pobiegłam do pokoju, było już bardzo późno więc nikogo nie spotkałam po drodze. Gdy już weszłam pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było wzięcie prysznica, po czym położyłam się w łóżku i przykryłam kołdrą. Te parę godzin w lochach to było istne piekło, ale to że zostałam uwolniona oznacza że Jordan nadal czuwa nade mną, co dało mi odrobinę nadziei na lepsze jutro.

wtorek, 15 kwietnia 2014

20.Kara cz.1

Następnego dnia, w jadalni zastałam tylko Króla i Stellę. Stella nie odzywała się do mnie bo nadal była zła a Król jak się odzywał to tylko po to żeby mnie zdenerwować, więc zapowiadał się cudowny poranek.
-Dzień dobry Molly. Jakie plany na dziś? Może kolejny spisek przeciw koronie? -przywitał mnie Król
-Dlaczego nie chce pan pomóc ojcu Luny? On jest chory i wymaga opieki. -zaczęłam
-Nie muszę Ci się tłumaczyć, to moje królestwo. A Ty już dość namieszałaś więc może poszukaj innego zajęcia i przestań się wtrącać w nie swoje sprawy.
-Służył w armii królewskiej, chyba zasłużył na coś więcej. -kontynuowałam
-Dostał odprawę i mieszkanie tak jak wszyscy którzy kończą służbę a to co potem się z nim stało to nie mój problem.
-To niesprawiedliwe.
-A myślisz że sprawiedliwe było to co zrobiłaś Stelli? Aicce? Mnie? I Ty śmiesz mi mówić o sprawiedliwości?
-To nie ma związku. On umiera i jeśli pan mu nie pomoże to spotka go taki sam los jak jego żonę i Luna zostanie sama.
-To nie Twoja sprawa. Koniec tematu.
-Ale....
-KONIEC! -krzyknął Król i uderzył pięścią w stół
Podskoczyłam ze strachu i już więcej się nie odezwałam, rozmowa z Królem nie miała najmniejszego sensu, był okrutny i zimny. Gdy zjadłam śniadanie postanowiłam pójść do Aikki, Stella mówiła że są tam trudne warunki a to ja byłam przyczyną dla której się tam znalazł. Miałam problem ze znalezieniem lochów ale spytałam kogoś i dzięki temu trafiłam na miejsce. Z wyglądu to był ładny budynek, nie przypominał lochów. Wewnątrz było jasno, czysto i przyjemnie, stylem przypominało mi to zamek królewski, były tutaj pokoje żołnierzy którzy służą w armii królewskiej. Unosił się piękny zapach jedzenia z kuchni. Akurat jedli śniadanie, słyszałam śmiechy dobiegające z wielkiej jadalni. Zaczepił mnie jakiś żołnierz:
-Hej, mała czego tu szukasz?
-Chciałam zobaczyć Księcia Nourasji, jest tutaj?
-Tak, chodź za mną, zaprowadzę Cię.
Poszłam za żołnierzem długim korytarzem na końcu którego były kraty, a za nimi schody prowadzące na dół. Żołnierz wyjął klucze otworzył drzwi i powiedział żebym zeszła na dół i tam ktoś mnie zaprowadzi dalej. Trochę wystraszyło mnie gdy zamykał za mną bramę ale mimo to zeszłam po wąskich schodach, z każdym stopniem robiło się coraz bardziej ponuro i mrocznie. Gdy byłam na dole, strażnicy pozwolili mi porozmawiać z Aikką pod nadzorem.
Aikka leżał na podłodze w małej celi, nie było tam nic, nawet łóżka. Po chwili zobaczyłam że jednak coś stoi w kącie, przyjrzałam się uważniej i dostrzegłam że to wiadro, które najwyraźniej pełniło funkcję toalety. Czuć było odór stęchlizny który mieszał się z moczem i potem. Mnie już po kilku sekundach zrobiło się tak niedobrze że prawie zwymiotowałam i było mi słabo. Strażnik dostrzegł moją minę i tylko się zaśmiał, ledwo się zmusiłam żeby tam zostać. Podeszłam do krat i zawołałam Aikkę, odwrócił się i podszedł do mnie. Zauważyłam że okropnie wyglądał, pobyt w celi nie służył mu. Był osłabiony, wyglądał jak cień siebie samego. Nie miał możliwości kąpieli więc siedział w brudnych i przepoconych ubraniach. Zobaczyłam że ma zaczerwieniony jeden policzek, okazało się że to Stella go spoliczkowała gdy dowiedziała się o naszym pocałunku. Czułam się okropnie, chciałam mu pomóc ale nie wiedziałam jak.
-Aikka, wyglądasz strasznie. To moja wina, przepraszam.
-To nie Twoja wina, tylko moja. Jestem księciem i obowiązują mnie zasady których muszę przestrzegać. Wszyscy wiedzą że jestem zaręczony ze Stellą. Ludzie ją kochają i chcą żeby została kiedyś królową, to ja Cię pocałowałem na balu. Gdy tańczyliśmy to wszystkie wspomnienia z wyścigów wróciły, jeszcze na Alwasie coś nas połączyło i pchało ku sobie. Od początku podobało mi się to jak walczysz o to na czym Ci zależy, jak ważna jest dla Ciebie przyjaźń, podziwiałem Twoją odwagę. Jesteś moją przyjaciółką i zawsze będziesz kimś ważnym w moim życiu. Ta chwila była taka wyjątkowa, czułem jakbym cofnął się w czasie i był tylko z Tobą. Kocham Stellę i chcę się z nią ożenić, ale ten pocałunek. To nie powinno się zdarzyć i mój ojciec ma rację muszę odbyć karę.
-Mogę Ci jakoś pomóc?
-Nie, i idź już stąd. To nie będzie dobrze wyglądało jak strażnicy doniosą mojemu ojcu że tu byłaś.
Wróciłam tą samą drogą co przyszłam. Strażnik czekał na mnie na górze, otworzył bramę i pomógł mi dojść do wyjścia. Gdy opuściłam to miejsce poczułam się od razu lepiej, świeże powietrze dobrze mi zrobiło. Te warunki w których go trzymają są okropne, nie sądziłam że Król jest zdolny do tego. Gdy wracałam z lochów po drodze spotkałam Króla.
-Wracasz ze schadzki z moim synem? -zapytał złośliwie
Nie chciałam z nim rozmawiać, więc udałam że tego nie słyszę i minęłam go.
-Mówiłem że masz się dobrze zachowywać! A to oznacza że masz przestać mieszać mu w głowie!
Nie mogłam tego słuchać, wróciłam się i stanęłam przed Królem.
-Nikomu nie mieszam w głowie.
-Zanim się pojawiłaś Aikka nie myślał nawet o żadnej innej. Czułem że tak się skończy Twoja wizyta, uprzedzałem Stellę żeby uważała na Ciebie. Ale ona jest młoda i naiwna, zaufała Ci, zaprzyjaźniła się z Tobą a Ty ją zdradziłaś.
-Wiem że źle zrobiłam. Ale pan jet podły, Aikka jest pańskim synem a pan umieścił go w lochu.
-Aikka został oskarżony o zdradę królestwa, tylko dlatego że jest moim synem uniknął kary śmierci. A Ty prosisz się o to żeby też zamknąć Cię w lochu.
-Nie boję się, jesteś dyktatorem. Myślałam że jesteś dobrym Królem ale Ty nie wiesz co to łaska i przebaczenie! Jak poddani mają Cię szanować skoro potrafisz tylko ich straszyć karami!? Król powinien być mądry i sprawiedliwy a nie zachowywać się jak kat! Jesteś głupcem jeśli myślisz że siłą zdobędziesz miłość i posłuszeństwo innych ludzi! Nie zasługujesz na to żeby nazywać się Królem! Jesteś potworem bez uczuć! -wykrzyczałam, byłam bardzo zdenerwowana.
Poniosło mnie, wszystkie uczucia się nagromadziły we mnie i w jednej chwili wybuchłam. Złość za los ojca Luny, obojętność Króla na jego chorobę, uwięzienie Aikki i to jak mnie traktował i zastraszał przez ostatnie dni.
Król się uśmiechnął, zobaczyłam że czekał na mój wybuch i to wszystko była prowokacja. Chciał byle jakiego powodu żeby mieć pretekst do ukarania mnie. Wiedziałam że na to czekał i dałam się sprowokować, ale nie mogłam już dusić tego w sobie.
-Molly zostajesz oskarżona o zdradę! Straże! Zamknąć ją!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pomimo tego że bardzo lubię zarówno postać Molly jak i Aikki to bardzo dużą przyjemność sprawiło mi pisanie tej notki. Gdy dostrzegłam możliwość takiej kary to nie mogłam się oprzeć żeby nie wtrącić ich do lochu. Ale nie będą tam długo uwięzieni.

P.S. Dziś mija rok odkąd założyłam tego bloga, bardzo mnie cieszy że udało mi się dotrwać do pierwszej rocznicy. Bałam się że szybko go skasuje ponieważ nie będzie miał czytelników a jednak myliłam się. Cieszę się że po tylu latach odnaleźli się jeszcze fani tego serialu oraz że od jakiegoś czasu nie tylko ja piszę. Dziękuję zarówno czytelnikom jak i autorom innych blogów o OSR bo z miłą chęcią czytam też Waszą twórczość. Pozdrawiam Was i dziękuje za wszystkie komentarze.

środa, 9 kwietnia 2014

19.Służąca

Wstałam rano, postanowiłam iść dziś na śniadanie. Niepewnie poszłam w stronę jadalni, trochę bałam się tam iść. Gdy weszłam przy stole siedział Król, Królowa i Stella. Wszyscy spojrzeli się na mnie, nie czułam się tam mile widziana, raczej jak wróg. Już miałam uciec gdy odezwała się Królowa:
-Wejdź Molly, nie bój się.
Weszłam nadal nie wiedząc czy dobrze robię i usiadłam na swoim miejscu. Bardzo wyraźnie dało się zauważyć nieobecność Aikki. Było mi przykro bo to po części moja wina. Starałam się jak najszybciej zjeść żeby nie siedzieć w jednym pomieszczeniu z Królem, który stale mnie obserwował. Dało się wyczytać z jego wzroku ostrzeżenie dla mnie, jego wzrok mówił:
...Uważaj co robisz, kontroluj każdy swój ruch bo nie masz już ochrony Avatara a ja mam władzę i mogę Cię ukarać...
Wyglądało to tak jakby sprawiało mu radość to że ma tą władzę i czekał na najmniejszy mój błąd. W końcu się odezwał:
-Więc Molly, mam nadzieję że przemyślałaś wieczorem naszą wczorajszą małą pogawędkę i zrozumiałaś wszystko co powiedziałem.
-Tak, wszystko jest jasne.
Król wcześnie wstał od stołu i poszedł gdzieś, dzięki czemu trochę się uspokoiłam. Zjadłam śniadanie i poszłam w kierunku mojego pokoju. Gdy przechodziłam korytarzem zobaczyłam Króla rozmawiającego z jedną ze służących, rozpoznałam w niej dziewczynę którą widziałam na balu. Stanęłam tak żeby mnie nie zauważyli, ale ja ich widziałam. Usłyszałam fragment ich rozmowy:
-Proszę. To mój ojciec, nie mam nikogo innego. Potrzebuję pomocy. -mówiła służąca
-Pracujesz tu miesiąc i już chcesz podwyżki? Płacę Ci tyle co wszystkim, nie dostaniesz więcej pieniędzy.
Wydawało się że chciał tym sposobem zakończyć rozmowę, ale dziewczyna padła na kolana i zaczęła go błagać o pomoc. Król w tym momencie strasznie się zdenerwował, próbował ją podnieść z klęczek ale ona pozostawała niewzruszona. Widziałam jak władca robi się cały czerwony na twarzy, szczególnie zdenerwował go fakt że inni służący przechodzili i zobaczyli tą sytuację.
-Wstań! Natychmiast, albo pożegnaj się z pracą! -był wściekły, ale jego słowa podziałały.
-Jeśli jeszcze raz urządzisz mi taki teatr to twój ojciec będzie ostatnim z Twoich problemów. Wyraziłem się jasno? -wycedził ze złością Król
Służąca pokiwała twierdząco głową i szybko uciekła, na co Król się odwrócił i niestety ale zauważył mnie. Nie miałam po co uciekać, podszedł do mnie ze złośliwym uśmiechem.
-No, no. Kogo ja tu widzę, moja ulubienica. Nie tylko bałamucisz mojego syna ale również podsłuchujesz. Na dworze królewskim takie zachowanie może przysporzyć Ci tylko więcej kłopotów. Ale w sumie nie powinno mnie to dziwić, nie miałaś w swoim życiu nikogo kto by Cię nauczył dobrych manier.
-Nie rozumiem.
-Wiem że ojciec Cię porzucił gdy miałaś 5 lat, to musiało być trudne. W takim razie ja Ci dam lekcję życia, za którą kiedyś będziesz mi wdzięczna.
Gdy zobaczył moje zaskoczenie, wyjaśnił mi że to nie Aikka mu powiedział tylko jacyś królewscy informatorzy.
-Myślałaś że przyjmę Cię tu bez informacji na Twój temat. Wiem o Tobie wszystko. Wypadek i śmierć matki, porzucenie przez ojca, dzieciństwo w internacie bez nikogo komu by na Tobie zależało, aż w końcu wyścigi i szczęśliwe zakończenie. Wzruszająca historia.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, stałam i patrzyłam się na niego nie mogąc zrozumieć jak można być tak okrutnym. Całe szczęście że nie musiałam już dłużej go wysłuchiwać bo Królowa przyszła i go zawołała.
Musiałam wyjść żeby się przewietrzyć. Podczas spaceru zauważyłam służącą z którą rozmawiał Król, siedziała w altanie. Podeszłam do niej bliżej i zobaczyłam że płacze.
-Co się stało? -spytałam
-To nic takiego, nie zwracaj na mnie uwagi.
-Widziałam Cię z Królem. Może mogę coś zrobić, pomóc?
-Mój ojciec jest ciężko chory, nie mamy pieniędzy na leki. Zatrudniłam się na zamku żeby mu pomóc, ale i tak to nie wystarcza. Lekarze dają mu coraz mniej czasu, nikogo więcej nie mam oprócz ojca, jak mu się coś stanie to zostanę całkiem sama. Mój ojciec nie jest najmłodszy, jest na emeryturze i „nie wnosi żadnego wkładu w społeczeństwo” jak to oznajmił Król. Już nikt nie pamięta tego że mój ojciec wiernie służył przez większość życia w armii królewskiej i wielokrotnie narażał swoje życie dla tego królestwa i dla Króla. Teraz został zapomniany bo nie jest im potrzebny, ale jest potrzebny mnie. Nie wiem co mam teraz zrobić.
Słuchałam jej opowieści w milczeniu, bardzo współczułam tej dziewczynie. Rozumiałam jak to jest jak się ma tylko jednego rodzica, dlatego w pewnym sensie od razu poczułam z nią więź.
-Jak mogę Ci pomóc?
-Nie możesz nic zrobić, Król jest jaki jest i nie pomoże nam, a ja potrzebuję pieniędzy na leczenie ojca. Przepraszam Cię teraz, ale obiecałam go odwiedzić.
-Mogę pójść z Tobą?
Przez chwilę wahała się z odpowiedzią ale zgodziła się. Poszła jeszcze do zamku po torbę którą przełożyła przez ramię i ruszyłyśmy przed siebie.
-Nie miałam okazji Ci się przedstawić, jestem Eva ale wszyscy mówią mi tu Molly.
-Wiem kim jesteś. Ja jestem Luna.
Luna poprowadziła mnie bocznymi uliczkami, po godzinie drogi moja towarzyszka podróży powiedziała że jesteśmy już blisko. Doszłyśmy do jakiegoś domku przed którym Luna się zatrzymała i otworzyła drzwi po czym weszła i zaprosiła mnie do środka.
Wnętrze było zimne przez nieszczelne okna, w kominku palił się ogień ale nie wiele to dawało. Zobaczyłam że jest tylko jedna izba w której była kuchnia z jadalnią i sypialnią a za kotarą znajdowała się prymitywna łazienka. W łóżku pod poszarpaną kołdrą i stertą starych koców leżała postać. Miał już trochę siwych ale krótkich włosów i zmarszczek, w jego oczach dostrzegłam błysk szczęścia na widok córki.
-Witaj tato, jak się czujesz? -spytała Luna z czułością.
-Witaj córeczko, jakoś się trzymam. Kto przyszedł z Tobą?
-To Molly, moja znajoma. Jest ziemianką.
-Tak, widzę. Miło że przyszłaś odwiedzić chorego starca, bo obawiam się że nie zostało mi wiele czasu.
-Nie mów tak. Wyzdrowiejesz, jestem pewna. -odpowiedziała stanowczo Luna
-Cieszę się że mogę pana poznać, chciałabym jakoś pomóc. -powiedziałam
-Urocza z Ciebie dziewczyna ale niestety obawiam się że nie możesz nic zrobić. Leki są drogie, wizyta lekarska też a tutaj w takich warunkach ciężko wyzdrowieć. -gdy to mówił nie wydawał się smutny, co mnie zaskoczyło, ale po prostu taki miał charakter.
Okazało się że jest bardzo miły, ciepły i zabawny. Był chory ale wydawał się pełen życia, opowiadał mi z taką pasją swoje życie i przygody które miał podczas służby w armii królewskiej. Ojciec Luny jest niesamowity, pomimo choroby nie stracił radości życia, cieszył się że może mi opowiedzieć te historie i że go wysłucham. Mówił jak walczyli z Crogami, a gdy przegrali byli zmuszeni podporządkować się ich władzy. A gdy wygrałam wyścig ich agresorzy zostali unieszkodliwieni, nikt w sumie nie wie co się z nimi stało. Opowiedział mi również o tym jak poznał mamę Luny, stało się to na królewskim balu, takim jak ostatni. Z początku nie chciał iść, ale gdy już poszedł nigdy nie żałował tej decyzji. Gdy się zjawił od razu zobaczył ją. Nawet po tylu latach jak mi to opowiadał widziałam jak to przeżywał, widziałam miłość jaką ją darzył. Ona była przyjaciółką Królowej, więc bał się że nawet nie zwróci na niego uwagi, ale gdy poprosił ją do tańca wszystkie jego obawy zniknęły. Potem zaprosił ją na spacer, i zaczęli się ze sobą spotykać. Po roku znajomości oświadczył jej się, ale niestety dwa lata temu zmarła na tą samą chorobę na którą on teraz chorował.
Pomogłam Lunie przyrządzić obiad który zjedliśmy we trójkę. Nourasjanin był bardzo wdzięczny za każdy serdeczny gest. Strasznie było mi go żal i postanowiłam że muszę mu pomóc. W pewnej chwili poczuł się zmęczony więc razem z Luną pożegnałyśmy go i ruszyłyśmy w drogę powrotną do pałacu.
Wróciłyśmy na kolację na której panowała taka sama nieprzyjemna atmosfera co na śniadaniu.
-Długo Cię nie było Molly, mam nadzieję że nie usłyszę o Twoich kolejnych wybrykach? -spytał Król
-Nie robiłam nic złego.
-To się okaże.
Miałam dosyć tych zgryźliwych komentarzy, więc szybko zjadłam i poszłam do siebie. Chciałam pomóc Lunie i jej ojcu, ale wiedziałam że nie mam co liczyć na Króla, tylko Aikka mógł im pomóc ale obecnie on sam potrzebował wsparcia. Zdecydowałam się go jutro odwiedzić.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z powodu braku notki w ubiegłym tygodniu teraz jest dłuższa. Już od dłuższego czasu chciałam przybliżyć postać Króla ale nie było okazji, postanowiłam zrobić z niego surowego władcę nie znoszącego sprzeciwu. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Czekam na Wasze opinie.