.

.

wtorek, 16 grudnia 2014

27.Dar wyboru

Spacerowałam po ogrodzie, spojrzałam w stronę pałacu i zobaczyłam w oknie Aikkę z Jordanem, wyglądali na wzburzonych. Nagle Jordan zniknął mi z oczu. Odwróciłam się i ruszyłam dalej przed siebie.
-MOLLY!!!!!! -krzyknął Jordan.
Zobaczyłam go z boku jak biegł w moim kierunku, i zobaczyłam też Croga stojącego tuż przede mną, celował do mnie. Jordan rzucił się w moją stronę gdy Crog wystrzelił. Jordan osłonił mnie od strzału, i upadł na ziemię. Crog został zastrzelony przez strażników królewskich.
-Jordan!!! -krzyknęłam
Podbiegłam do niego, był nieprzytomny. Miał ogromne obrażenia, siniaki, rany otwarte, połamane żebra. Nie otwierał oczu i nie ruszał się.
-Tylko nie to błagam Jordan nie umieraj, nie możesz. Zostań ze mną.
Płakałam nie mogłam zaakceptować tego co się stało. To nie może się tak skończyć.
Crog który strzelał upadł na ziemię, umarł od śmiertelnych ran.
Gładziłam Jordana po twarzy, próbowałam sobie wmówić że wszystko będzie dobrze, ale sama w to nie wierzyłam. Tak bardzo chcę zobaczyć jak otwiera oczy i wszystko jest dobrze. Musi być.
-Obudź się!!!
Klęczałam przy Jordanie, po policzkach spływały mi łzy. To nie może się tak skończyć, myślałam. Nagle nad ciałem Jordana pojawiła się mała kula jasnego, białego światła która zdawała się być żywą formą energii. Jej światło stawało się coraz intensywniejsze, aż stało się niemal oślepiające, wszyscy znajdujący się w okolicy musieli zamknąć oczy. Gdy poczułam czyjś dotyk, otworzyłam oczy. Światło zgasło, Jordan żył, nie miał już żadnych obrażeń i wyglądał jakby nic mu się nie stało, siedział obok mnie na ziemi i ocierał mi łzy z twarzy. Rzuciłam mu się na szyję, na co on objął mnie w pasie. Byłam taka szczęśliwa i na całym ciele czułam wielką ulgę, że nic mu się nie stało. Jordan odsunął mnie od siebie i mogłam na niego spojrzeć, lecz on patrzył gdzie indziej. Obróciłam się za siebie i już wiedziałam co się stało, wokół nas byli stwórcy Obana.
-Jordanie, byłeś gotów oddać życie za tę ziemską dziewczynę w imię uczucia którym ją darzysz. To naprawdę niezwykłe poświęcenie i zasługuje na pochwałę oraz dar którego nigdy nikomu dotychczas nie daliśmy.
-Jaki dar? -spytał Jordan
-Dar wyboru. Otrzymasz od nas możliwość zrzeknięcia się władzy, będziesz mógł wieść zwykłe, ziemskie, ludzie życie. A jeśli zapragniesz będziesz mógł je spędzić z tą Ziemianką. Skoro to dar wyboru to oczywiście możesz nadal być Avatarem, ale gdy już zdecydujesz nie będzie możliwości zmiany decyzji.
-Kto wtedy będzie Avatarem? -spytałam
-Avatarem zostanie poprzednik Jordana czyli Satis. Nie musisz podejmować decyzji teraz, masz tyle czasu ile potrzebujesz. -powiedzieli stwórcy na koniec do Jordana i zniknęli.
-Jordan jak się czujesz? -spytałam i spojrzałam na niego z czułością.
-Nic mi nie będzie. -odpowiedział oschle po czym wstał z ziemi i poszedł w stronę pałacu, zostawiając mnie samą.
Siedziałam tak jeszcze przez chwilę zanim dotarło do mnie to co się stało. Jordan nie musi być Avatarem, możemy być razem tak jak tego pragnęliśmy jeszcze jakiś czas temu. Pozostało mi tylko dowiedzieć się czy on nadal tego chce. I czas już wracać do domu, wróciłam do pałacu żeby spakować swoje rzeczy. Miałam nadzieję spotkać po drodze Jordana, ale tak się nie stało, nie wiedziałam nawet czy jeszcze tu jest. Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam, w progu stał Aikka.
-O, to Ty. -powiedziałam z lekką nutą rozczarowania.
-Cieszę się że jesteś cała i zdrowa. Pakujesz się? -spytał patrząc w stronę wyciągniętych na wpół spakowanych walizek.
-Tak. Już nic mi nie grozi więc to chyba najlepsze rozwiązanie, poza tym stęskniłam się już za domem. Czy Jordan jeszcze tu jest?
-Tak, rozmawia z moim ojcem o tym zajściu z Crogiem, który najprawdopodobniej przybył tu żeby zniszczyć lekarstwo.
-Książę, panienko Molly kolacja będzie za chwile podana. -powiedziała stojąca w drzwiach Nourasjanka pracująca na zamku.
-Dziękuje, już idziemy. -odpowiedział Aikka i poszliśmy do jadalni
-Gdzie Stella? -spytałam Aikkę
-Jest zmęczona więc została u siebie.
Przy stole siedział Król z Królową po prawej stronie i Jordanem po lewej. Mnie Aikka odsunął krzesło naprzeciw Jordana i sam usiadł obok. Trwała intensywna rozmowa o lekarstwie, polityce i innych niezbyt ciekawych tematach. Przez cały czas Jordan był bardzo ożywiony prowadzoną konwersacją z Królem i chyba nawet nie zauważył mojej obecności. Nasze oczy nie spotkały się, nie zamieniliśmy też nawet jednego słowa podczas kolacji. Nie wiedziałam co ma oznaczać to zachowanie Jordana, uratował mnie a teraz zachowywał się jakbym nie istniała i nic dla niego nie znaczyła. W pewnym momencie, nie wytrzymałam już tej sytuacji, gwałtownie zerwałam się z miejsca i wyszłam. Wróciłam do pokoju żeby dopakować swoje rzeczy, gdy chciałam wyjść z walizką i udać się w drogę powrotną, przed drzwiami stał Jordan który zagrodził mi drogę.
-Gdzie się wybierasz? -spytał
-Wracam do domu.
-Jeszcze nie teraz. Chyba nie chcesz przegapić ślubu Aikki i Stelli?
-Nie chcę tyle czekać, chcę wrócić na Ziemię.
-Ślub będzie jutro, przyśpieszyli go.
-Co zamierzasz zrobić?
-Z czym?
Spojrzałam mu głęboko w oczy, ręką dotknęłam jego policzka i z czułością go pogładziłam, na co on złapał mnie za rękę i odsunął od siebie, dając mi do zrozumienia, że sobie tego nie życzy.
-Co będzie z propozycją stwórców? -ponowiłam pytanie
-Nie wiem, jeszcze nie myślałem o tym.
-Wydawało mi się, że chciałeś tego jeszcze niedawno.
-Muszę się nad tym zastanowić.
-Nadal masz do mnie żal? O to co wydarzyło się na balu?
-To nie ma dla mnie żadnego znaczenia. -odpowiedział i odszedł