.

.

niedziela, 27 lipca 2014

23.Komplikacje

Wszyscy byli obecni na kolacji, ale nikt się nie odzywał. Dało się wyczuć napięcie. Gdy służący zaczęli zbierać naczynia, Król przemówił do mnie:
-Więc Molly, pod koniec tygodnia powinna spełnić się przepowiednia. Będzie to koniec mojej obietnicy danej Avatarowi i Twojej wizyty.
Bardzo uprzejmie zostałam poinformowana, że moja wizyta tu nie jest mile widziana i Król chyba odlicza dni do mojego wyjazdu. Ale cóż ja też chciałam już wrócić, stęskniłam się za Ziemią i ojcem.
-Tak wiem.
W przyszłym tygodniu miał się odbyć ślub Aikki i Stelli, ale głupio było mi zapytać czy do niego dojdzie, chyba nawet oni do końca nie wiedzieli. Po kolacji rozmawiałam z Luną, ona powiedziała, że przygotowania do ślubu są kontynuowane tak jakby miał się odbyć zgodnie z planem. Luna była bardzo przygnębiona, zdawało się oczywiste, że chodzi o jej ojca.
-Jak Twój ojciec? -spytałam Lunę
-Nie najlepiej, obawiam się że nie zostało mu dużo czasu.
-A co z Królem?
-On nam nie pomoże, mówiłam Ci że nie obchodzi go nasz los. Wiem, że zaangażowałaś się w sprawę choroby mojego ojca i przejęłaś się tym ale nic nie wskórasz. Poza tym Król godzinę temu zakazał sprzedaży leków na chorobę mojego ojca w całym królestwie. Dużo Nourasjan na nią choruje więc skazał ich na śmierć. To koniec.
Gdy wypowiadała ostatnie słowa, łzy popłynęły jej po policzkach. Widać było, że odkąd się dowiedziała powstrzymywała emocje. A teraz wybuchnęła płaczem. Próbowałam ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałam jak. Przytuliłam ją i obiecałam, że będę dalej próbować jej pomóc.
-Jestem Ci bardzo wdzięczna. Jesteś wspaniałą osobą. Muszę wziąć się w garść i opanować.
Wzięła głęboki oddech, otarła ręką łzy i wróciła do swoich obowiązków. Ja jeszcze krążąc po korytarzach natknęłam się na Królową, więc postanowiłam znowu z nią porozmawiać. Nie mogłam tak tego zostawić, musiałam dowiedzieć się co się stało że po mojej rozmowie z nią sytuacja jeszcze się pogorszyła.
-Chciałam porozmawiać o zakazie sprzedaży leków. Myślałam, że Pani chce pomóc Lunie, a teraz jest jeszcze gorzej. -zaczęłam
-Moje słowa były prawdziwe. Chcę pomóc Lunie.
-Przez zakaz Króla jej ojciec umrze i nie tylko on.
-Królowi bardzo zależy na losie królestwa i jego poddanych.
-Jakoś dziwnie to okazuje.
-Masz pełne prawo mieć żal do mojego męża, możesz go nie lubić a nawet nienawidzić za to co się stało, ale pamiętaj że to nie był jego kaprys. Twoje zachowanie było niedopuszczalne. Ale nie oceniaj go tak szybko, nie wiesz wszystkiego, pozory czasem mylą. Możesz mi wierzyć lub nie, ale wszystko co robi mój mąż jest konieczne, dla dobra królestwa.
-Bez leków Wasi poddani będą umierać.
-Wiemy o tym. Chociaż wydaje Ci się, że wszystko jest jasne, to nie masz oglądu na całą sytuację. Życie na dworze i bycie Królem jest bardziej skomplikowane niż możesz sobie wyobrazić i wymaga poświęceń. -tym zdaniem Królowa zakończyła rozmowę.
Co to za Król który poświęca życie swoich poddanych dla kaprysu, myślałam. To wszystko jest takie dziwne. Gdy Królowa obiecała pomoc, uwierzyłam jej, sprawiała wrażenie szczerej. A po kilku godzinach Król zakazał sprzedaży leków. Królowa wyraźnie sugerowała, że nie wiem wszystkiego. Więc jaki może być powód takiej decyzji? Długo o tym myślałam, ale nic nie przyszło mi do głowy. Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć, ale ciągle rzucałam się z boku na bok, spojrzałam na zegarek 01:12. Postanowiłam wyjść na dwór, żeby przewietrzyć umysł. Była piękna gwieździsta noc, niebo było bezchmurne a księżyc był ogromy i piękny. Poszłam do ogrodu, siedziałam w altanie przez dłuższą chwilę, po czym usłyszałam kroki które stawały się coraz głośniejsze. Ktoś kierował się w moją stronę, widziałam tylko zarys sylwetki. Było tak ciemno, że ja pozostałam niezauważona. Po minucie doszła druga osoba, po głosie rozpoznałam pierwszą osobę jako Króla. Zaczął rozmawiać z kimś kogo głosu nigdy nie słyszałam, ale szybko przerodziło się to w kłótnię. Król krzyczał na niego, szarpał za ubranie.
-Masz coś z tym zrobić! Natychmiast! Dosyć mam Twoich wykrętów! -krzyczał
-Królu, z całym szacunkiem, ale robię co mogę a pańskie krzyki na nic się nie zdają. To mi wcale nie pomaga w mojej pracy. Byłbym wdzięczny gdyby pan mnie puścił.
-Ile to jeszcze ma trwać? Nie mamy czasu! Ja nie mam czasu! Rozumiesz to?
-Rozumiem i powtarzam że robię wszystko co w mojej mocy. Musi pan się uzbroić w cierpliwość.
Król puścił jego ubranie, i już ciszej mu coś powiedział, czego nie usłyszałam. Nourasjanin odszedł, a Król wrócił na zamek.
Ja chwilę jeszcze odczekałam zastanawiając się po co Król spotyka się z kimś w nocy. Po chwili poszłam do siebie, położyłam się w łóżku, ciągle myśląc o tym czego byłam świadkiem i tak rozmyślając o tym usnęłam.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znowu przepraszam za kolejną przerwę, ale niestety nie mogłam nic wymyślić. Wiele razy siadałam przed komputerem i udawało mi się napisać najwyżej jedno zdanie, ale mam już kilka pomysłów więc następna notka pojawi się raczej szybko. Mam nadzieję, że ta notka nie jest bardzo kiepska, ale chciałam już cokolwiek napisać, bo inaczej zmieniłabym ją jeszcze 100 razy.