.

.

wtorek, 16 grudnia 2014

27.Dar wyboru

Spacerowałam po ogrodzie, spojrzałam w stronę pałacu i zobaczyłam w oknie Aikkę z Jordanem, wyglądali na wzburzonych. Nagle Jordan zniknął mi z oczu. Odwróciłam się i ruszyłam dalej przed siebie.
-MOLLY!!!!!! -krzyknął Jordan.
Zobaczyłam go z boku jak biegł w moim kierunku, i zobaczyłam też Croga stojącego tuż przede mną, celował do mnie. Jordan rzucił się w moją stronę gdy Crog wystrzelił. Jordan osłonił mnie od strzału, i upadł na ziemię. Crog został zastrzelony przez strażników królewskich.
-Jordan!!! -krzyknęłam
Podbiegłam do niego, był nieprzytomny. Miał ogromne obrażenia, siniaki, rany otwarte, połamane żebra. Nie otwierał oczu i nie ruszał się.
-Tylko nie to błagam Jordan nie umieraj, nie możesz. Zostań ze mną.
Płakałam nie mogłam zaakceptować tego co się stało. To nie może się tak skończyć.
Crog który strzelał upadł na ziemię, umarł od śmiertelnych ran.
Gładziłam Jordana po twarzy, próbowałam sobie wmówić że wszystko będzie dobrze, ale sama w to nie wierzyłam. Tak bardzo chcę zobaczyć jak otwiera oczy i wszystko jest dobrze. Musi być.
-Obudź się!!!
Klęczałam przy Jordanie, po policzkach spływały mi łzy. To nie może się tak skończyć, myślałam. Nagle nad ciałem Jordana pojawiła się mała kula jasnego, białego światła która zdawała się być żywą formą energii. Jej światło stawało się coraz intensywniejsze, aż stało się niemal oślepiające, wszyscy znajdujący się w okolicy musieli zamknąć oczy. Gdy poczułam czyjś dotyk, otworzyłam oczy. Światło zgasło, Jordan żył, nie miał już żadnych obrażeń i wyglądał jakby nic mu się nie stało, siedział obok mnie na ziemi i ocierał mi łzy z twarzy. Rzuciłam mu się na szyję, na co on objął mnie w pasie. Byłam taka szczęśliwa i na całym ciele czułam wielką ulgę, że nic mu się nie stało. Jordan odsunął mnie od siebie i mogłam na niego spojrzeć, lecz on patrzył gdzie indziej. Obróciłam się za siebie i już wiedziałam co się stało, wokół nas byli stwórcy Obana.
-Jordanie, byłeś gotów oddać życie za tę ziemską dziewczynę w imię uczucia którym ją darzysz. To naprawdę niezwykłe poświęcenie i zasługuje na pochwałę oraz dar którego nigdy nikomu dotychczas nie daliśmy.
-Jaki dar? -spytał Jordan
-Dar wyboru. Otrzymasz od nas możliwość zrzeknięcia się władzy, będziesz mógł wieść zwykłe, ziemskie, ludzie życie. A jeśli zapragniesz będziesz mógł je spędzić z tą Ziemianką. Skoro to dar wyboru to oczywiście możesz nadal być Avatarem, ale gdy już zdecydujesz nie będzie możliwości zmiany decyzji.
-Kto wtedy będzie Avatarem? -spytałam
-Avatarem zostanie poprzednik Jordana czyli Satis. Nie musisz podejmować decyzji teraz, masz tyle czasu ile potrzebujesz. -powiedzieli stwórcy na koniec do Jordana i zniknęli.
-Jordan jak się czujesz? -spytałam i spojrzałam na niego z czułością.
-Nic mi nie będzie. -odpowiedział oschle po czym wstał z ziemi i poszedł w stronę pałacu, zostawiając mnie samą.
Siedziałam tak jeszcze przez chwilę zanim dotarło do mnie to co się stało. Jordan nie musi być Avatarem, możemy być razem tak jak tego pragnęliśmy jeszcze jakiś czas temu. Pozostało mi tylko dowiedzieć się czy on nadal tego chce. I czas już wracać do domu, wróciłam do pałacu żeby spakować swoje rzeczy. Miałam nadzieję spotkać po drodze Jordana, ale tak się nie stało, nie wiedziałam nawet czy jeszcze tu jest. Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam, w progu stał Aikka.
-O, to Ty. -powiedziałam z lekką nutą rozczarowania.
-Cieszę się że jesteś cała i zdrowa. Pakujesz się? -spytał patrząc w stronę wyciągniętych na wpół spakowanych walizek.
-Tak. Już nic mi nie grozi więc to chyba najlepsze rozwiązanie, poza tym stęskniłam się już za domem. Czy Jordan jeszcze tu jest?
-Tak, rozmawia z moim ojcem o tym zajściu z Crogiem, który najprawdopodobniej przybył tu żeby zniszczyć lekarstwo.
-Książę, panienko Molly kolacja będzie za chwile podana. -powiedziała stojąca w drzwiach Nourasjanka pracująca na zamku.
-Dziękuje, już idziemy. -odpowiedział Aikka i poszliśmy do jadalni
-Gdzie Stella? -spytałam Aikkę
-Jest zmęczona więc została u siebie.
Przy stole siedział Król z Królową po prawej stronie i Jordanem po lewej. Mnie Aikka odsunął krzesło naprzeciw Jordana i sam usiadł obok. Trwała intensywna rozmowa o lekarstwie, polityce i innych niezbyt ciekawych tematach. Przez cały czas Jordan był bardzo ożywiony prowadzoną konwersacją z Królem i chyba nawet nie zauważył mojej obecności. Nasze oczy nie spotkały się, nie zamieniliśmy też nawet jednego słowa podczas kolacji. Nie wiedziałam co ma oznaczać to zachowanie Jordana, uratował mnie a teraz zachowywał się jakbym nie istniała i nic dla niego nie znaczyła. W pewnym momencie, nie wytrzymałam już tej sytuacji, gwałtownie zerwałam się z miejsca i wyszłam. Wróciłam do pokoju żeby dopakować swoje rzeczy, gdy chciałam wyjść z walizką i udać się w drogę powrotną, przed drzwiami stał Jordan który zagrodził mi drogę.
-Gdzie się wybierasz? -spytał
-Wracam do domu.
-Jeszcze nie teraz. Chyba nie chcesz przegapić ślubu Aikki i Stelli?
-Nie chcę tyle czekać, chcę wrócić na Ziemię.
-Ślub będzie jutro, przyśpieszyli go.
-Co zamierzasz zrobić?
-Z czym?
Spojrzałam mu głęboko w oczy, ręką dotknęłam jego policzka i z czułością go pogładziłam, na co on złapał mnie za rękę i odsunął od siebie, dając mi do zrozumienia, że sobie tego nie życzy.
-Co będzie z propozycją stwórców? -ponowiłam pytanie
-Nie wiem, jeszcze nie myślałem o tym.
-Wydawało mi się, że chciałeś tego jeszcze niedawno.
-Muszę się nad tym zastanowić.
-Nadal masz do mnie żal? O to co wydarzyło się na balu?
-To nie ma dla mnie żadnego znaczenia. -odpowiedział i odszedł

poniedziałek, 3 listopada 2014

26.Lekarstwo

Pierwszy raz od dłuższego czasu na śniadaniu byli wszyscy, Król z Królowa oraz Stella i Aikka, którzy wyglądali na całkowicie pogodzonych. Trzymali się za ręce i uśmiechali do siebie.
-Skoro jesteśmy już wszyscy to razem ze Stellą chcemy Wam coś powiedzieć. Otóż, wczoraj Stella przekazała mi cudowną wiadomość. -Aikka spojrzał na Stellę, chcąc by ona kontynuowała
-Od czasu balu targały mną bardzo gwałtowne emocje, i niedawno dowiedziałam się czym było to spowodowane. Jestem w ciąży.
-To wspaniale. -powiedziała Królowa i uściskała Stellę i Aikkę
-Gratuluję. -Król uściskał Stellę i poklepał Aikkę po ramieniu
Ja również im pogratulowałam. Widać było, że są bardzo szczęśliwi z tego powodu, Aikka był zapatrzony w Stellę, a ona promieniała z radości. Wszystkie nieporozumienia zniknęły, i nastąpił spokój którego wszystkim chyba brakowało.
-Kiedy wygłaszasz oświadczenie? -spytał Aikka
-Za niecałe dwie godziny. -odparł Król
-Z okna widziałam, że już sporo osób się zebrało. -powiedziała Stella
-To będzie chyba najważniejsze wystąpienie od lat, większość przyjdzie z ciekawości inni z powodu choroby. -stwierdził Król
Po śniadaniu, wyszłam na zewnątrz, żeby poczekać na wystąpienie.
Zebrało się sporo Nourasjan, byli też przedstawiciele mediów którzy relacjonowali wydarzenia. Wszyscy byli ciekawi co Król powie i jaki to będzie miało wpływ na wszystkich. Z pałacu wyszedł dobrze zbudowany, niski Nourasjanin o potężnym głosie który zapowiedział:
-Witam wszystkich. Za chwilę Król wygłosi oświadczenie w sprawie choroby która panuje w naszym królestwie oraz jej leczenia. Proszę o chwilę cierpliwości.
Wszyscy byli zniecierpliwieni, ludność wiązała ogromne nadzieje z tym wystąpieniem. W tłumie widziałam Lunę wyczekującą odpowiedzi które będą miały wpływ na jej życie, przyszłość i ojca. Każdy coś szeptał do osoby znajdującej się najbliższej, opisywali swoją wersję tego co się zaraz wydarzy. Niektórzy wierzyli, że oto nadszedł dzień kiedy będzie lekarstwo, inni bardziej sceptyczni mówili że to koniec, brak nadziei na lepsze jutro i czas się pogodzić z nieuchronnym losem. Jeszcze inni zastanawiali się dlaczego to się zdarzyło, czy zostaną wyjaśnione przyczyny choroby. Ja wiedziałam, że społeczność nigdy nie pozna prawdy. Nie wiem czy Król zataił przyczyny żeby ratować siebie, pamięć swojej siostry czy może bo tak jest lepiej dla poddanych. Wydaje mi się, że nigdy nie zrozumiem jego postępowania, ani tego co nim kieruje. Po chwili oczekiwania wyszedł Król.
-Witam wszystkich i dziękuję za przybycie. Jakiś czas temu w naszym królestwie zapanowała choroba której przyczyny nie są znane. Niestety choroba okazała się tak silna, że żadne leki nie dawały sobie z nią rady. Zmarło wiele osób, ból po ich stracie będzie nam zawsze towarzyszył. Lecz dziś chcę Wam przekazać dobrą wiadomość, otóż grupa moich najlepszych medyków w porozumieniu z najwybitniejszymi naukowcami innych planet, stworzyła lekarstwo. - zapanował w tym momencie prawdziwy chaos, niektórzy się śmiali, inni płakali ze szczęścia, byli też tacy którzy żałowali, że ich krewni nie dożyli tego momentu.
-Proszę o ciszę!!! -krzyknął Król, a jego potężny głos wybił się ponad innych i zapanowała cisza.
-A oto dowodzący badaniami lekarz, który wytłumaczy całą procedurę. -zakończył Król.
-Dzień dobry, tak jak powiedział Król jestem dowodzącym medykiem i nazywam się Nox. Wszyscy chorzy muszą się zgłosić do programu leczenia, jeśli ktoś nie jest w stanie przyjść osobiście, może wyręczyć w tym krewny bądź znajomy. Najważniejsze to, żeby się zgłosić w punkcie medycznym który będzie się znajdował na auli w pałacu, czyli w sali balowej. Jeśli ktoś się zgłosi osobiście od razu dostanie lekarstwo które działa w ciągu 48h, jeśli za pośrednictwem osoby trzeciej, lekarstwo zostanie dostarczone we wskazane miejsce w ciągu 24h. Czy są jakieś pytania?
-W jakiej formie jest lekarstwo? -zapytał jakiś Nourasjanin z mikrofonem
-Lekarstwo podajemy w formie zastrzyku, ale żeby zadziałało trzeba je wesprzeć tabletkami, które również zapewniamy.
-Jaka jest cena leczenia? -spytał ktoś inny
-Król pokrył wszystkie koszty, więc jest darmowe.
-Czy na pewno jest skuteczne? -spytała Luna
-Tak, było długo testowane i mogę śmiało stwierdzić, że jest skuteczne i bezpieczne.
-Jaka jest przyczyna choroby? -spytał jakiś starszy Nourasjanin
-Tak jak powiedział Król, przyczyny nie są znane.
-Więc skąd możecie wiedzieć czy to lekarstwo jest dobre? -drążył starzec
-Zapewniam, że lekarstwo działa.
-Przez tę chorobę umarła moja żona, syn i wnuczka, mam prawo wiedzieć dlaczego.
Medyk spojrzał w stronę Króla, który zareagował bardzo szybko.
-Przykro mi z powodu pańskiej straty, jednakże przyczyna nie jest znana. Został tylko wyodrębniony i zidentyfikowany patogen który wywołał chorobę, lecz jego pochodzenie jest tajemnicą, która i tak nie ma wpływu na proces leczenia. A teraz jeśli nie ma więcej pytań, medyk uda się do auli i zacznie od dziś przyjmować chorych. Dziękuję za przybycie. -zakończył Król.
Król wrócił do pałacu z medykiem, mówiąc coś jeszcze do niego. Po tym wystąpieniu jestem już pewna, że to właśnie tego medyka słyszałam z Królem tamtej nocy. Przez jakiś czas panowała jeszcze wrzawa, wszyscy się kręcili i przekrzykiwali. Niektórzy od razu poszli do zamku, po lekarstwo dla siebie lub swoich bliskich, widziałam Lunę która zaraz po skończonym wystąpieniu pobiegła w stronę zamku. Powoli robiło się luźniej, wszyscy których sprawa nie dotyczyła osobiście odeszli i zostali tylko Ci którzy byli zainteresowani lekarstwem. Zrobiła się ogromna kolejka, z każdą minutą zamiast ubywać Nourasjan to przybywało ich coraz więcej. Dopiero teraz mogłam zobaczyć jak ogromny problem to stanowiło, a to i tak nie wszyscy. Niektórzy niestety nie doczekali tej chwili. I pomyśleć, że to mogło się nie wydarzyć gdyby tylko Król okazał zrozumienie swojej siostrze.

niedziela, 14 września 2014

25.Elfka

Obiad spędziłam sama z Aikką, Król z Królową wyjechał na resztę dnia poza królestwo, a ze Stellą umówiłam się przed pałacem. Pomyślałam, że dobrze by było gdyby Aikka i Stella spędzili trochę czasu razem i spróbowali się dogadać.
-Masz teraz trochę wolnego czasu? -spytałam
-Tak, nie mam żadnych zajęć na resztę dnia.
-To może masz ochotę na spacer po obiedzie?
-Z przyjemnością.
Stwierdziłam, że lepiej będzie jeśli nie będą wiedzieć o swojej obecności. Po obiedzie wyszłam z Aikką i spotkaliśmy Stellę, wyjaśniłam że to mój pomysł i że powinni w końcu zacząć rozmawiać jeśli mają wziąć ślub. Pomimo braku aprobaty i wyraźnego niezadowolenia, Stella w końcu zgodziła się na wspólny spacer po mieście w obecności Aikki. Przez całą drogę żadne z nas się nie odezwało, co nie wróżyło dobrze mojej próbie pogodzenia narzeczonych. Miałam nadzieję, że jak wyjdą na trochę z zamku to atmosfera się rozluźni i będzie dobra okazja do rozmów, ale jednak tak się nie stało. Szliśmy w milczeniu, Stella po mojej lewej a Aikka po prawej stronie ponieważ nie chcieli nawet iść koło siebie. Dotarliśmy do pierwszych uliczek ze straganami i najprzeróżniejszymi stoiskami. Pełno było tu starych ksiąg, antyków, dawno zapomnianych przedmiotów i pełno niezwykłych istot. Stella zatrzymała się przed straganem ze starą biżuterią a Aikka stał przy stoisku obok i oglądał stare księgi, odeszłam kawałek od nich ponieważ zobaczyłam miniaturową rzeźbę Caris. Wzięłam ją do ręki i oglądałam bardzo uważnie, wszystko było idealnie uwiecznione, to była świetna replika, miała najwyżej 15 cm wysokości. W pewnym momencie straciłam z oczu Stellę i Aikkę, rozglądałam się wszędzie ale nie mogłam ich znaleźć. Próbowałam się wracać do miejsca w którym przed chwilą ich widziałam, lecz nigdzie ich nie było. Podeszła do mnie drobna kobieta, o długich, brązowych włosach, ciemnych oczach i delikatnej urodzie. Ubrana była w piękną, zwiewną, białą sukienkę, a na szyi miała wisior w kształcie sierpa księżyca. Na początku myślałam, że jest Ziemianką, bo tak wyglądała, ale po krótkiej chwili zauważyłam jej elfie uszy. Przyglądała mi się, aż się odezwała:
-Ty jesteś Eva Wei, zwyciężczyni Wielkiego Wyścigu Obana. -to nie było pytanie, lecz stwierdzenie.
-Jesteś córką Don Weia i Mayi która zginęła tragicznie w wypadku, a także ukochaną Avatara. Masz w sobie mnóstwo siły i odwagi oraz dobre serce. -kontynuowała
-Skąd to wiesz?
-Wiem wszystko i potrafię zobaczyć wszystko. Jeśli chcesz mogę powiedzieć Ci jaka będzie Twoja przyszłość.
-Nie dziękuję, wolę się sama przekonać. -odpowiedziałam
Chciałam już odejść i poszukać Stelli i Aikki, ale ta elfka powiedziała jeszcze:
-Nie chcesz wiedzieć czy ułoży Ci się z Avatarem, jak się potoczy ten związek? Albo jaki los czeka Twojego ojca? A może jeszcze kogoś z rodziny?
-Nie mam więcej krewnych, mam tylko ojca.
-Jesteś pewna? Mogę Ci powiedzieć. A może interesuje Cię zdrowie ojca służącej?
Elfka bardzo nalegała, patrzyłam w jej oczy i miałam wrażenie, że jestem w transie. Nie mogłam się poruszyć i nic powiedzieć, wszystko wokół mnie było rozmazane i niewyraźne. Widziałam tylko ją, wyciągnęła do mnie rękę. Już miałam z nią iść kiedy obok mnie pojawiła się Stella, a Aikka stanął między mną a elfką.
-Odejdź stąd, ona jest pod moją opieką. -powiedział Aikka do elfki z wrogością w głosie
-Jak sobie życzysz książę, ale radzę Ci uważać, Twój związek przeżywał kryzys przez tę ziemską dziewczynę. Czy ona jest warta Twojej ochrony?
-Odejdź i nigdy więcej jej nie zaczepiaj, rozumiesz?
-Do zobaczenia. -powiedziawszy to elfka uśmiechnęła się do Aikki, pogładziła go po policzku, następnie klasnęła w dłonie, pojawił się biały dym a ona zniknęła.
-Molly nic Ci nie jest? -spytał Aikka
-Wszystko w porządku. Kim ona była?
-Nie powinniśmy Cię zostawiać samej, wracajmy do pałacu.
W drodze powrotnej Stella szła koło Aikki, kątem oka dostrzegłam że trzymają się za ręce. Nie wiem co się wydarzyło kiedy zniknęli mi z oczu, ale wyglądali tak jakby się pogodzili.
Gdy wróciliśmy Stella poszła do siebie a Aikka odprowadził mnie do pokoju.
-Jesteś pewna, że wszystko w porządku? -spytał
-Tak, nic mi nie jest. Kim była ta elfka?
-To bardzo niebezpieczna istota, przepowiada przyszłość, wie i widzi wszystko. Sprawia wrażenie miłej i bezbronnej, ale to tylko pozory. Gdy ktoś zechce poznać swoją przyszłość, to straci swoją przeszłość. Ceną za poznanie przyszłości jest utrata wszystkich wspomnień. Ten medalion który nosi na szyi przechowuje wspomnienia które ukradła.
-Po co jej wspomnienia innych?
-Ona nie posiada żadnych uczuć, gdy zabiera wspomnienia innych to też ich uczucia i przez chwilę może coś poczuć. Elfy już takie są. Więc proszę nie zbliżaj się do niej, im dłużej się z nią rozmawia tym bardziej się chce poznać przyszłość.
-Będę pamiętać, a jak z Tobą i Stellą, pogodziliście się?
-Myślę, że będzie coraz lepiej. Jeśli dobrze się czujesz to pójdę do Stelli.
-Jasne.
Aikka poszedł w stronę pokoju Stelli, a ja weszłam do siebie. Cieszyłam się, że znowu ze sobą rozmawiają i się dogadują, nie wiem jaki był powód, ale dobrze, że im się układa. Zastanawiałam się nad słowami Elfki. Gdyby Aikka nie przyszedł, zgodziłabym się i utraciła wszystkie wspomnienia, co oznaczałoby że przestałabym być sobą. Nie znałabym ojca, przyjaciół i nie miała nic poza mglistą wizją przyszłości. Dobrze jest pamiętać, niby to nic takiego, wydaje się to oczywiste a jednak tak wiele znaczy.
Ponieważ Aikka spędzał czas ze Stellą, a Króla i Królowej chyba nadal nie było to zdecydowałam się jeść kolację w pokoju. Luna przyniosła mi jedzenie i sama też zjadła ze mną.
-Jak Twój ojciec? -spytałam
-Król wrócił godzinę temu i zapowiedział, że jutro wygłosi oświadczenie dotyczące choroby i leczenia. Nie mam pojęcia co to oznacza, czy to dobra wiadomość czy nie. Muszę poczekać do jutra. Strasznie się denerwuję.
-Nie martw się, jutro się wszystko wyjaśni. Mam przeczucie, że będą to dobre wieści.
-Oby.

niedziela, 17 sierpnia 2014

24. Caris

Obudziłam się rano, zastanawiając się czy nocna rozmowa Króla w ogóle miała miejsce czy tylko mi się to przyśniło. Im dłużej o tym myślałam tym większe miałam wrażenie że to się jednak nie wydarzyło, całość spowiła mgła. Wspomnienia stały się niewyraźne, zniekształcone i coraz bardziej próbowałam przekonać siebie, że to tylko mój umysł płata mi figle.
Poszłam na śniadanie, przy stole był tylko Król z Aikką.
-Witaj, Molly. Jak spałaś? -zapytał Aikka
-Nie za dobrze. Długo nie mogłam zasnąć, więc przespacerowałam się w nocy po ogrodach. I słyszałam jakąś kłótnie.
Zależało mi na tym żeby sprawdzić reakcje Króla na moją odpowiedź, na dźwięk moich słów spojrzał na mnie i w jego wzroku znalazłam potwierdzenie, że to wydarzyło się naprawdę i nic mi się nie przewidziało. Wyraźnie nie był zadowolony, że kolejny raz mieszam się w nie swoje sprawy. Chyba nie spodziewał się że jedna Ziemianka może przysporzyć tyle kłopotów.
-W nocy? -dopytywał Aikka
-Tak.
-To dziwne, w nocy teren królestwa ze względów bezpieczeństwa jest patrolowany przez strażników i nikt nie przejdzie nie zauważony. Ojcze, słyszałeś coś o tym żeby ktoś w nocy wszedł na teren królestwa?
-Nie powinnaś Molly chodzić sama po nocy, pomimo tego że mamy strażników to może Ci się coś stać. Gdy w nocy słyszy się jakieś kroki można przesadnie zareagować. -powiedział Król, brzmiało to jak dobra rada, ale dało się wyczuć podszytą groźbę.
To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że słyszałam to wszystko, ale i tak nadal nie wiedziałam co ta rozmowa oznaczała, o czym rozmawiał Król i z kim. Aikka chciał się czegoś dowiedzieć ale Król unikał tematu.
-Trzeba dowiedzieć się kto pełnił wtedy wartę i....
-Niczego nie będziesz się dowiadywał. W nocy nie wydarzyło się nic o czym musiałby ktoś wiedzieć, wszystko jest tak jak powinno być. -przerwał Aicce, Król.
Po tej wymianie zdań już się nie odzywali, Król wcześniej odszedł od stołu i zostałam sama z Aikką.
-Rozmawiałaś może ze Stellą? -spytał książę
-Nie, nie odzywa się do mnie. 
 Widać było, że Aikka cierpi z powodu tego co się stało, nawet w jego oczach było widać żal. Bardzo chciałam im pomóc się pogodzić, ale to było trudne zważywszy na to, że Stella unikała Aikki jak ognia, mnie zresztą też.
-A Ty próbowałeś jeszcze z nią rozmawiać?
-Obecnie trudno się z nią dogadać, kiepsko sobie radzi z tą sytuacją, i nie chce mnie widzieć ani rozmawiać.
-Przykro mi.
-Niepotrzebnie, to moja wina.
Wziął całą winę na siebie, ale ja też byłam winna. Miałam wrażenie, że nic się nie układa, wszystko się popsuło i nie wiedziałam jak to naprawić.
Snułam się po korytarzach, zastanawiając się co powinnam zrobić, czy porozmawiać ze Stellą, a może lepiej się już nie mieszać i dać im samym dojść do porozumienia.
Mój wzrok utknął na niezwykle pięknej rzeźbie, która przedstawiała Nourasjańską kobietę w ruchu. Zdawała się być jak żywa, na jej twarzy malowała się czysta niewinność i dobroć, wyglądała jakby unosiła się w powietrzu i tylko jakaś niewidzialna siła trzymała ją przy ziemi. Rzeźbiarz musiał być naprawdę wyjątkowo utalentowany, żeby stworzyć takie dzieło i chyba znał tą dziewczynę i wiedział o niej wszystko. Każdy szczegół był idealny, nigdy nie widziałam tak perfekcyjnego dzieła, jakby nie było rzeczywiste, i istniało tylko w wyobraźni autora. Gdy przyglądałam się jej bliżej ujrzałam podpis, był niewyraźny ale odczytałam na nim już znane mi imię: Caris. Od razu przypomniał mi się pobyt w lochach i historia spisana na ścianie przez Doriana. Z zamyślenia wyrwał mnie głos najmniej spodziewanej się osoby.
-Podoba Ci się? -spytała Stella
Wyglądała jak zwykle pięknie, ale brakowało jej wspaniałego uśmiechu który zawsze gościł na jej twarzy przed wydarzeniami z balu.
-Jest piękna. -odpowiedziałam
-To prawda, piękna i wyjątkowa.
-W lochach była zapisana jakaś historia o Dorianie i Caris, to o tej dziewczynie którą przedstawia rzeźba, prawda?
-Tak.
-Wiesz kim oni byli?
-Caris była siostrą Króla, a Dorian był rzeźbiarzem zakochanym w niej. Ich związek skończył się tragedią, Król dużo zrobił żeby ich rozdzielić ale zapłacił też wysoką cenę.
-Opowiesz mi co się stało?
-Te wydarzenia miały miejsce w czasie wyścigów na Obanie. Pierwszy raz się spotkali w ogrodach królewskich, ona była wtedy ze swoimi dwórkami, a on właśnie dostał pracę na zamku jako rzeźbiarz. Wiatr porwał apaszkę Caris, więc pobiegła po nią i tak się poznali, apaszka wylądowała u stóp Doriana. Podobno był czarujący, uprzejmy i bardzo lubił towarzystwo kobiet. Od razu spodobała mu się Caris, ale ona nie była nim zainteresowana a poza tym była już zaręczona. Chciał się z nią spotkać ale się nie zgodziła, zobaczyli się ponownie po trzech miesiącach. Caris była wtedy w miasteczku na festynie, uwielbiała spędzać czas z innymi, bawić się, wszyscy ją kochali. Gdy przechodziła obok zakładu rzeźbiarskiego coś przykuło jej uwagę, była to oczywiście ta rzeźba, była nią oczarowana i chciała ją mieć za wszelką cenę. Autorem okazał się Dorian, ale nie chciał od niej żadnych pieniędzy, powiedział że zgodzi się ją oddać tylko pod warunkiem, że Caris zgodzi się na jedno spotkanie z nim. Ona zgodziła się bez wahania, nie tylko dlatego że chciała mieć tą rzeźbę, ale chciała też poznać jej autora. Na jednym spotkaniu się nie skończyło, spotykali się prawie codziennie, w tajemnicy przed wszystkimi. To był zakazany związek, ale żadne z nich nie mogło go skończyć, zakochali się w sobie. Chcieli uciec razem, bo na zamku nie mieli prawa być razem, ona była gotowa wyrzec się wszystkiego, rodziny, pieniędzy, tytułu. Mało brakowało a tak by się stało, ale Dorian został aresztowany i skazany na śmierć.
-Dlaczego tak się stało? -dopytywałam
-Król zauważył odmienione zachowanie siostry i kazał ją śledzić, gdy się dowiedział że ma ona romans z rzeźbiarzem dostał furii i postanowił zniszczyć ich związek. Król ma wielu zaufanych ludzi, sprowadził mężczyznę imieniem Ersmus, który miał oszukać Doriana i wrobić go w morderstwo. Wszystko było tak jak Król przewidział, Dorian chciał uciec z Caris więc potrzebował pieniędzy, Ersmus dał mu pracę. Z początku praca była idealna, polegała na rozmowach z mieszkańcami, dostarczaniu paczek i nie zadawaniu pytań, dostawał za to duże pieniądze. Stopniowo dążyli do końca swojego planu, nie znam dokładnie szczegółów, ale wiem że gdy Caris dowiedziała się o oskarżeniu i dowodach jakie miał jej brat to sama wydała im kryjówkę Doriana. Król wiedział że jego siostra, ślepo zakochana, broniłaby Doriana za wszelką cenę, zawsze, tylko od mordercy mogłaby się odwrócić i tak właśnie się stało. Doszło do procesu na którym został skazany a potem odbyła się egzekucja na której oczywiście Caris musiała być.
-Czy ona poznała kiedyś prawdę? -spytałam.
-Tak, szybciej niż Król mógł się spodziewać. Ersmus, dręczony wyrzutami sumienia po tym co zrobił spisał wszystko i dostarczył list księżniczce. Gdy ona go przeczytała nie mogła uwierzyć w to co się stało i co zrobiła. Wydała na śmierć swojego ukochanego który okazał się być niewinny, ale przede wszystkim nie mogła się pogodzić z tym co zrobił jej własny brat, nie umiała mu tego wybaczyć. Król przyznał się jej do wszystkiego, robił to co uważał za słuszne. Chciał żeby jego siostra poślubiła władcę sąsiedniej planety dzięki któremu zyskałby potężnego sojusznika w walce o niezależność naszej planety. Caris przed śmiercią powiedziała mu, że nigdy nie wybaczy mu śmierci ukochanego, i że się zemści, następnego dnia popełniła samobójstwo. Przed śmiercią zatruła jedną ze studni, ta choroba która panuje w naszym królestwie jest efektem jej działań. Szybko zorientowaliśmy się że coś jest nie tak z tą wodą, ale sporo osób zachorowało. To nie jest zaraźliwe i już choroba się nie rozprzestrzenia odkąd Król kazał osuszyć i zamknąć tę studnię, ale do tej pory nikt jeszcze nie wyzdrowiał. Poddani umierają a wczoraj Król zakazał sprzedaży leków.
-Jak on mógł zrobić coś takiego własnej siostrze?
-To były ciężkie czasy dla całego królestwa, musisz zrozumieć że Król potrzebował wtedy tego sojuszu który miał zostać zawiązany przez małżeństwo. Byliśmy zastraszeni przez Crogów którzy chcieli przejąć władzę nad naszą planetą, to był jedyny sposób żeby to oddalić. Aikka był wtedy daleko, chciał wygrać wyścig żeby ochronić nas przed Crogami. Konsekwencje czynów Króla były straszne i nawet on się tego nie spodziewał, ale takie są koszty bycia władcą. Czasem trzeba poświęcić rodzinę i tych których się kocha w imię wyższego dobra. Samobójstwo Caris było ciosem dla wszystkich, była wyjątkowa, jej dobroć i dziecięca niewinność przeszły do historii, te dwie cechy Dorian najlepiej uwiecznił w tej rzeźbie. Poddani nie wiedzą, że to ona zatruła studnię, Król to zatuszował żeby dobrze ją wspominano.
-To skąd wiecie że to ona?
-Zostawiła list pożegnalny. W rocznice śmierci Caris zawsze są uroczystości upamiętniające ją, kochała festyny i raz w roku jest festyn na jej cześć. Król nigdy nie wybaczył sobie tego co się stało, zrozumiał swój błąd i czasem gdy myśli że nikt go nie widzi, przegląda album rodzinny i zdarza mu się przy tym uronić łzę. Nie jest idealny, pomimo że nie zgadzam się z niektórymi jego decyzjami to szanuję go. Wiem, że masz do niego żal, ale nie rób z niego potwora i nie wspominaj nikomu tej historii, tutaj to nie jest łatwy i przyjemny temat.
-Nie powiem. Mogę Cię jeszcze o coś zapytać?
-Słucham.
-Myślisz, że może być tak jak dawniej, że możemy się pogodzić?
-Chciałabym, tylko nie wiem czy potrafię.
-Rozumiem. -odpowiedziałam i zaczęłam się powoli oddalać
-Molly! Jeśli chcesz to możemy się spotkać po obiedzie, co Ty na to?
-Bardzo chętnie.
 
Dorian i Caris

niedziela, 27 lipca 2014

23.Komplikacje

Wszyscy byli obecni na kolacji, ale nikt się nie odzywał. Dało się wyczuć napięcie. Gdy służący zaczęli zbierać naczynia, Król przemówił do mnie:
-Więc Molly, pod koniec tygodnia powinna spełnić się przepowiednia. Będzie to koniec mojej obietnicy danej Avatarowi i Twojej wizyty.
Bardzo uprzejmie zostałam poinformowana, że moja wizyta tu nie jest mile widziana i Król chyba odlicza dni do mojego wyjazdu. Ale cóż ja też chciałam już wrócić, stęskniłam się za Ziemią i ojcem.
-Tak wiem.
W przyszłym tygodniu miał się odbyć ślub Aikki i Stelli, ale głupio było mi zapytać czy do niego dojdzie, chyba nawet oni do końca nie wiedzieli. Po kolacji rozmawiałam z Luną, ona powiedziała, że przygotowania do ślubu są kontynuowane tak jakby miał się odbyć zgodnie z planem. Luna była bardzo przygnębiona, zdawało się oczywiste, że chodzi o jej ojca.
-Jak Twój ojciec? -spytałam Lunę
-Nie najlepiej, obawiam się że nie zostało mu dużo czasu.
-A co z Królem?
-On nam nie pomoże, mówiłam Ci że nie obchodzi go nasz los. Wiem, że zaangażowałaś się w sprawę choroby mojego ojca i przejęłaś się tym ale nic nie wskórasz. Poza tym Król godzinę temu zakazał sprzedaży leków na chorobę mojego ojca w całym królestwie. Dużo Nourasjan na nią choruje więc skazał ich na śmierć. To koniec.
Gdy wypowiadała ostatnie słowa, łzy popłynęły jej po policzkach. Widać było, że odkąd się dowiedziała powstrzymywała emocje. A teraz wybuchnęła płaczem. Próbowałam ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałam jak. Przytuliłam ją i obiecałam, że będę dalej próbować jej pomóc.
-Jestem Ci bardzo wdzięczna. Jesteś wspaniałą osobą. Muszę wziąć się w garść i opanować.
Wzięła głęboki oddech, otarła ręką łzy i wróciła do swoich obowiązków. Ja jeszcze krążąc po korytarzach natknęłam się na Królową, więc postanowiłam znowu z nią porozmawiać. Nie mogłam tak tego zostawić, musiałam dowiedzieć się co się stało że po mojej rozmowie z nią sytuacja jeszcze się pogorszyła.
-Chciałam porozmawiać o zakazie sprzedaży leków. Myślałam, że Pani chce pomóc Lunie, a teraz jest jeszcze gorzej. -zaczęłam
-Moje słowa były prawdziwe. Chcę pomóc Lunie.
-Przez zakaz Króla jej ojciec umrze i nie tylko on.
-Królowi bardzo zależy na losie królestwa i jego poddanych.
-Jakoś dziwnie to okazuje.
-Masz pełne prawo mieć żal do mojego męża, możesz go nie lubić a nawet nienawidzić za to co się stało, ale pamiętaj że to nie był jego kaprys. Twoje zachowanie było niedopuszczalne. Ale nie oceniaj go tak szybko, nie wiesz wszystkiego, pozory czasem mylą. Możesz mi wierzyć lub nie, ale wszystko co robi mój mąż jest konieczne, dla dobra królestwa.
-Bez leków Wasi poddani będą umierać.
-Wiemy o tym. Chociaż wydaje Ci się, że wszystko jest jasne, to nie masz oglądu na całą sytuację. Życie na dworze i bycie Królem jest bardziej skomplikowane niż możesz sobie wyobrazić i wymaga poświęceń. -tym zdaniem Królowa zakończyła rozmowę.
Co to za Król który poświęca życie swoich poddanych dla kaprysu, myślałam. To wszystko jest takie dziwne. Gdy Królowa obiecała pomoc, uwierzyłam jej, sprawiała wrażenie szczerej. A po kilku godzinach Król zakazał sprzedaży leków. Królowa wyraźnie sugerowała, że nie wiem wszystkiego. Więc jaki może być powód takiej decyzji? Długo o tym myślałam, ale nic nie przyszło mi do głowy. Położyłam się do łóżka i próbowałam zasnąć, ale ciągle rzucałam się z boku na bok, spojrzałam na zegarek 01:12. Postanowiłam wyjść na dwór, żeby przewietrzyć umysł. Była piękna gwieździsta noc, niebo było bezchmurne a księżyc był ogromy i piękny. Poszłam do ogrodu, siedziałam w altanie przez dłuższą chwilę, po czym usłyszałam kroki które stawały się coraz głośniejsze. Ktoś kierował się w moją stronę, widziałam tylko zarys sylwetki. Było tak ciemno, że ja pozostałam niezauważona. Po minucie doszła druga osoba, po głosie rozpoznałam pierwszą osobę jako Króla. Zaczął rozmawiać z kimś kogo głosu nigdy nie słyszałam, ale szybko przerodziło się to w kłótnię. Król krzyczał na niego, szarpał za ubranie.
-Masz coś z tym zrobić! Natychmiast! Dosyć mam Twoich wykrętów! -krzyczał
-Królu, z całym szacunkiem, ale robię co mogę a pańskie krzyki na nic się nie zdają. To mi wcale nie pomaga w mojej pracy. Byłbym wdzięczny gdyby pan mnie puścił.
-Ile to jeszcze ma trwać? Nie mamy czasu! Ja nie mam czasu! Rozumiesz to?
-Rozumiem i powtarzam że robię wszystko co w mojej mocy. Musi pan się uzbroić w cierpliwość.
Król puścił jego ubranie, i już ciszej mu coś powiedział, czego nie usłyszałam. Nourasjanin odszedł, a Król wrócił na zamek.
Ja chwilę jeszcze odczekałam zastanawiając się po co Król spotyka się z kimś w nocy. Po chwili poszłam do siebie, położyłam się w łóżku, ciągle myśląc o tym czego byłam świadkiem i tak rozmyślając o tym usnęłam.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znowu przepraszam za kolejną przerwę, ale niestety nie mogłam nic wymyślić. Wiele razy siadałam przed komputerem i udawało mi się napisać najwyżej jedno zdanie, ale mam już kilka pomysłów więc następna notka pojawi się raczej szybko. Mam nadzieję, że ta notka nie jest bardzo kiepska, ale chciałam już cokolwiek napisać, bo inaczej zmieniłabym ją jeszcze 100 razy.

czwartek, 15 maja 2014

22. Prośba

Rankiem wstałam wcześnie, poszłam na śniadanie, przy stole siedział Aikka ze Stellą. Przywitaliśmy się i usiadłam po prawej stronie Aikki.
-A gdzie Król z Królową? -spytałam.
-Moi rodzice mają jakieś ważne spotkanie polityczne.
-Aikko, jak się czujesz?
-Już lepiej, dziękuje. A Ty Molly, wiem że też zostałaś wtrącona do lochu? -spytał wyraźnie zatroskany Aikka.
-To było trudne przeżycie, nigdy tego nie zapomnę.
Śniadanie przebiegało w ciszy, Stella nadal była zła i się nie odzywała. Jedyne co powiedziała to że mi współczuje pobytu w lochach, była i nadal jest zła ale nie chciała dla mnie takiego losu. Stella szybko odeszła od stołu i poszła do siebie, Aikka postanowił z nią porozmawiać więc poszedł za nią a ja wróciłam do swojego pokoju.
Wiedziałam, że niedługo ma się odbyć ślub Stelli i Aikki, ale nie miałam odwagi spytać jak idą przygotowania i czy w ogóle ten ślub się odbędzie. Nikt nie mówił o odwołaniu ale panowała napięta sytuacja, Stella nie rozmawiała z Aikką a jak już próbowała to słychać było te rozmowy chyba w całym królestwie. Nawet ja pomimo tego że mój pokój mieści się dość daleko to słyszałam jak ze sobą „rozmawiają”.
-Coś Ty myślał!? Uważasz że możesz całować ją na oczach poddanych i nic się nie stanie!?
-Uspokój się! Stella! Opanuj się! -krzyczał Aikka, ale to chyba nie odniosło efektu bo w tym momencie usłyszałam jak Stella rzuca wazonem, zapewne w Aikkę.
-Podobno jesteś inteligentny! A taki głupi! Jak chciałeś mnie zdradzić trzeba było zrobić to nie na oczach całego królestwa!
-Nie chciałem Cię zdradzić! Kocham Cię!
-Rozumiem że to dlatego całowałeś się z Molly?! Bo mnie kochasz?! Jesteśmy w końcu takie podobne do siebie! Łatwo nas pomylić, prawda?!
-Stello, proszę.
-O co! Upokorzyłeś mnie! Na oczach wszystkich!
-Nie miałem zamiaru! Błagam wybacz mi. Bierzemy ślub za chwilę.
-Myślisz że nie wiem?! To Ty jesteś tym który zapomniał, że ma narzeczoną! I to jeszcze Molly! Zaprzyjaźniłam się z nią bo mnie o to prosiłeś! Mówiłeś że nie mam powodu do zazdrości!
-Wiem, wiem! To się nigdy więcej nie powtórzy!
-Może nie z nią, ale co z innymi! Jak mam Ci zaufać po tym wszystkim? -Stella nadal była wzburzona, ale powoli zaczynała się chyba uspokajać.
-Kocham Cię! Mówię to szczerze! To Twój wybór, jeśli chcesz możesz wszystko odwołać. Nie chcę się z Tobą kłócić. Proszę uspokój się i przemyśl to, porozmawiamy potem. -powiedział już ciszej Aikka i usłyszałam że wychodzi z pokoju Stelli.
Było mi przykro i głupio że tak się stało, Stella zasługuje na szczęście. Wszystko się posypało i to z mojej winy. Gdybym mogła cofnąć czas i to zmienić wtedy byłoby zupełnie inaczej. Wyszłam żeby się przejść, i dostrzegłam Aikkę chodzącego po ogrodach.
-Słyszałam Twoją rozmowę ze Stellą, wszystko gra? -spytałam
-Nadal jest zła gdy chcę z nią porozmawiać o tym co się stało.
-Twój ojciec jest strasznie surowy, zamknął w lochach zarówno Ciebie jak i mnie. Jak Królowa znosi to wszystko?
-Wydaje mi się, że to ona po części jest przyczyną jego zachowania.
Zainteresowało mnie to co Aikka mi powiedział, więc poprosiłam go żeby opowiedział mi tę historię. Z początku nie chciał tego zrobić ale w końcu się zgodził, pod warunkiem że nikomu nie powtórzę tego co mi powie.
-Moja matka i mój ojciec nie znali się przed ślubem, poznali się przed ołtarzem. To nie było małżeństwo z miłości, tylko czysty interes. Kiedyś nasze królestwo było podzielone na północ i południe, moja mama była córką władcy północy a ojciec był synem władcy południa. Dzięki temu małżeństwu przestały istnieć granice i powstało jedno silne królestwo. Mój ojciec od razu pokochał mamę, ale ona kochała już kogoś innego. Bardzo długo nienawidziła mojego ojca bo przez niego straciła miłość swojego życia, ale z czasem przestała z nim walczyć. Nigdy go nie pokochała, jak patrzę na nich teraz to też to widzę, w jej oczach jest taki żal po niespełnionej miłości. Ojciec nie mógł się z tym nigdy pogodzić i nadal ma urazę do wszystkich. Przez całe ich małżeństwo jedyne do czego dążył to to żeby ją uszczęśliwić i zdobyć jej miłość, ale mu się nie udało. A mama po ślubie zamknęła się w sobie, jest cicha i nie angażuje się zbytnio w sprawy ojca. To dlatego ojciec ma taki charakter, jest surowy bo nigdy nie zdobył miłości swojej ukochanej. Wydaje mi się że to doświadczenie w jakiś sposób pozbawiło go uczuć i wrażliwości. Współczuję mu tego i mojej mamie też, żadne z nich nie zasłużyło na taki los.
-To smutne, ale to nie usprawiedliwia go z takiego zachowania. Mam jeszcze jedną prośbę. Na zamku pracuje służąca, jej ojciec jest chory i nie mają pieniędzy na leki, potrzebny jest też remont mieszkania żeby mógł wyzdrowieć. Prosiła Króla o pomoc, ale on się nie zgodził. Jej ojciec pracował kiedyś w królewskiej armii, uważam że należy mu się pomoc.
-Masz rację, ale ojciec obecnie jest na mnie wściekły. Nie wiem czy bardziej o to co zaszło między nami na balu czy że musiał mnie uwolnić z lochów. Raczej jestem ostatnią osobą którą by wysłuchał, ale moja mama to co innego. Spróbuj z nią o tym porozmawiać, jeśli ją przekonasz to ojciec też się zgodzi.
-W takim razie spróbuję z nią porozmawiać.
Trochę się bałam tej rozmowy, nie chciałam znowu mieć takich kłopotów. Wydaje mi się że Królowa mi pomoże, bo chodzi o rodzinę jej zmarłej przyjaciółki. Z lekkim strachem przemierzałam korytarze zamkowe, aż dotarłam do królewskiej sypialni. Miałam tylko nadzieję że Króla nie ma w środku, i będę mogła porozmawiać w spokoju z samą Królową. Strażnicy znali mnie więc bez problemu pozwolili mi zapukać i tak też zrobiłam. Otworzyła mi Królowa i zaprosiła do środka.
Sypialnia królewska robiła wrażenie. Po prawej stało pozłacane, ogromne łoże z baldachimem, przy którym po lewej stronie stała spora toaletka która należała do Królowej. Przy drzwiach, na szerokości całej ściany była szafa. Na podłodze leżał puchowy, biały dywan. Wisiało też sporo obrazów przedstawiających rodzinę królewską. Kryształowy lampion zwisał z sufitu, mieniąc się wszystkimi kolorami tęczy, gdy światło wpadało przez okno. Były też uchylone drzwi które prowadziły do łazienki, nie zobaczyłam jej dokładnie, ale wydaje mi się że również jest ogromna.
-Więc Molly, co Cię do mnie sprowadza? -spytała Królowa, która jak zwykle sprawiała wrażenie bardzo miłej i ciepłej osoby.
-Chciałabym z panią porozmawiać. Chodzi o służącą pracującą na zamku. Jej ojciec jest ciężko chory, a mama zmarła na tą samą chorobę parę lat temu, podobno była pani przyjaciółką.
-Jak ma na imię ta służąca?
-Luna, jej ojciec służył w armii królewskiej. -odparłam
-Pamiętam jej matkę, Luna jest do niej bardzo podobna. Słyszałam o chorobie jej ojca, niestety jest bardzo poważna i dziesiątkuje nasze królestwo. Leki są bardzo drogie, a na dodatek nadal są w fazie testów.
-Oni potrzebują pomocy, jakiegoś wsparcia finansowego. Nawet ich dom wymaga remontu.
-Nie wiem czy mogę Ci pomóc, ale obiecuję że zobaczę co da się zrobić w tej sprawie.
-Dziękuję. -stwierdziłam, że to wszystko co mogę zrobić więc poszłam w stronę wyjścia.
-Molly, przykro mi, że mój mąż wtrącił Cię do lochu. Bardzo bym chciała żebyś jednak miło wspominała czas spędzony tutaj.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, więc nie powiedziałam nic. Bo szczerze mówiąc chciałam już wracać, ten wyjazd to katastrofa. Zastanawiałam się czy Królowa dotrzyma słowa? I co Król na to powie? Na pewno domyśli się że to moja sprawka, oby tylko nie skończyło się tak jak ostatnio. Ale nawet jeśli to warto było. Luna i jej ojciec zasługują na lepsze warunki. Już kierowałam się w stronę wyjścia, chwyciłam za klamkę, a drzwi nagle same się otworzyły i zobaczyłam przed sobą Króla. Spodziewałam się strasznej afery, jego krzyków i złośliwych zaczepek, ale niczego takiego nie było. Kulturalnie i grzecznie przepuścił mnie w drzwiach, nic nie mówiąc. Wydawał się zupełnie inny, odmieniony, nawet na twarzy wyglądał inaczej. Robił wrażenie zmęczonego życiem, jakby mu na niczym nie zależało. Ale skąd się to wzięło, ta nowa postawa? Nie wiedziałam czy to wraca lepsza wersja czy przygotowanie do następnego ataku.

wtorek, 29 kwietnia 2014

21. Kara cz.2

Zaskoczenie wzięło górę, nie mogłam się nawet ruszyć a tym bardziej nic powiedzieć. Strażnicy podeszli do mnie, złapali mnie za ramiona. Po chwili zostałam zaciągnięta do lochu, próbowałam się wyrwać ale mi się nie udało. Wrzucili mnie do celi oddalonej od Aikki i zamknęli drzwi na klucz.
Cela nie była lepsza niż ta Aikki, wilgotna, ciasna i śmierdząca bez żadnych wygód. Usiadłam przy ścianie, zastanawiając się co teraz ze mną będzie. Nie byłam w stanie trzeźwo myśleć, chyba nawet nie dotarło do mnie jeszcze co się wydarzyło. Wszystko wydarzyło się tak szybko, Król dostał to czego chciał, znalazł sobie pretekst żeby mnie uwięzić. Wyrzucałam sobie swoją głupotę bo przecież sam mi powiedział że chce mnie zamknąć, a ja dałam się podpuścić jak dziecko. Jak długo będę tu siedzieć zanim zwariuję. Więzienie było przepełnione ale nie dziwiło mnie to przy takim Królu. Słyszałam głosy więźniów którzy gadali do siebie, i nie odróżniali już rzeczywistości od tego co działo się tylko w ich głowie. Jeden z nich mówił że jak wyjdzie z więzienia to zemści się na wszystkich, a zaraz potem mówił spokojnym głosem że chce do swojej mamy po czym twierdził że sprzedał swoją duszę i wie że się uwolni. Całe szczęście że nie musiałam dzielić z nikim celi. Co jakiś czas słyszałam jak ktoś coś szepcze albo krzyczy na całe gardło. Ciekawa byłam po jakim czasie zaczęli tracić zmysły, miałam nadzieję że mnie to nie spotka. Nigdy nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, często miałam problemy przez mój charakter ale nigdy nie byłam w takiej sytuacji. W celi naprzeciwko mojej był Nourasjanin wyraźnie zmęczony takim życiem, który spojrzał mi w oczy i powiedział że zbliża się koniec świata i zagłada która nie ominie nikogo.
-Czas się pogodzić z losem, już niedługo będziemy wolni od tego wszystkiego. Każdy wtedy będzie równy, nawet Król który zapłaci za swoje czyny. -mówił
Gdy przyszła pora wydawania posiłków, strażnik przyniósł mi coś co miało być chyba moim obiadem. Byłam bardzo głodna ale to co mi dali nie nadawało się do jedzenia. Dostałam kromkę bardzo czerstwego chleba i kawałek mięsa który nie był najświeższy i roztaczał już odór zgnilizny. Dali mi też trochę brudnej wody, która wyglądała jakby napełnili kubek w najbliższej kałuży, pływały tam kawałki liści a na dnie znajdował się piasek. Nic dziwnego że Aikka tak się posypał w takim krótkim czasie, spędził tu tylko dwa dni ale pewnie nic nie jadł a picie tej wody groziło wymiotami i odwodnieniem. Stwierdziłam że wolę umrzeć z głodu i braku wody niż w mękach jak to zjem i się otruję, więc zawołałam strażnika i powiedziałam że nie będę tego jeść a on zabrał wszystko z powrotem. Pomyślałam sobie że jak tu dłużej zostanę to moje dni są policzone. Co tam przepowiednia, nie umrę z ręki Croga tylko w więzieniu z winy apodyktycznego Króla. Tego Jordan chyba nie przewidział. Zastanawiałam się czy Król ma rację? Czy naprawdę nie obchodzi Jordana już mój los? Wiedziałam że bardzo go zraniłam, rozstaliśmy się w nieciekawych okolicznościach. Czy mi pomoże? A może myśli tak jak Król, że powinnam ponieść karę?
Zastanawiałam się która mogła być godzina, czy jest jeszcze dzień czy już noc. Nie było okien w lochach ponieważ znajdowaliśmy się pod ziemią. Każdy żył w swoim rytmie dnia. To chyba było najgorsze, ta dezorientacja. Jedyne czym można było się kierować przy określaniu godzin to były posiłki. W mojej celi na ścianach były wyryte znaki, kreski które oznaczały jak długo ktoś tu siedział. Tylko tak można było zachować jasność co do tego ile czasu minęło. Były też napisy, większość z nich była niewyraźna ale rozczytałam część z nich. Na ścianach był spisany fragment historii więźnia. A było napisane tak:
                                                             ***
„Zadałem się z nieodpowiednią osobą, byłem w niewłaściwym miejscu i czasie. Zaufałem złemu Nourasjaninowi i poniosłem karę. Tak bardzo tęsknię za moją ukochaną Caris, mogłem uciec z nią i żyć u jej boku. Nigdy nie było przeznaczone nam być razem. Tajemniczy nieznajomy, nigdy nie przedstawił mi się, nie poznałem jego imienia ani jego historii. Wiem tylko że przez niego wpakowałem się w kłopoty, straciłem przez niego wszystko. Byłem głupcem, myślałem że jestem godzien Caris ale się myliłem, chciałem zapewnić jej dobre życie. Moja cudowna Caris jest Księżniczką i nie mogła związać się ze mną, facetem bez pieniędzy i tytułu, ale kochamy się. Zaślepiły mnie pieniądze tajemniczego nieznajomego. Nie wiedziałem co robi nieznajomy, zabronił mi zadawania pytań, nasza znajomość była skomplikowana. Dawał mi pieniądze i to mi wystarczało. Musiałem tylko rozmawiać z różnymi osobami, odbierać przesyłki i przekazywać je komuś innemu. Chciałem zasłużyć na moją ukochaną i sprawić żeby mogła wieść życie do którego jest przyzwyczajona, gdy uciekniemy z dworu. Pełno tu spisków i zdrad. Dałem się wpakować w pułapkę, zdradził mnie. Nawet Caris odwróciła się ode mnie na sam koniec. Ostatni raz widziałem ją na procesie. Stała wtedy u boku swojego ojca, Króla Nourasji, miała postawę obojętną i zimną lecz gdy wydali na mnie wyrok śmierci ujrzałem łzę która spłynęła po jej pięknym policzku. Szybko ją otarła, nie mogła kochać zdrajcy skazanego na śmierć, poza tym nigdy nie była mi przeznaczona, należała do innego. Czy będzie na wykonaniu wyroku? Nie wiem, ale pewnie będzie musiała. Tak bardzo żałuję. To koniec wszystkiego.
Dorian.” 
                                                             ***
Usłyszałam rozmowę dwóch strażników:
-Hej stary, słyszałeś że Avatar znowu jest na zamku?
-Żartujesz? Po co się pojawił?
-Z powodu tej małej ziemianki którą zamknęliśmy.
-A co ona go obchodzi?
-Nie wiesz? Podobno jest w niej zakochany.
-Ja nie mogę. Co ona ma takiego w sobie że Avatar i nawet nasz książę jej ulegli?
-Nie mam pojęcia.
Gdy usłyszałam że Jordan przybył na zamek od razu serce zaczęło mi szybciej bić, miałam nadzieję że przyjdzie do mnie i zabierze stąd. Tak bardzo za nim tęskniłam, chciałabym go zobaczyć chociaż na chwilę. Strażnicy odeszli od mojej celi, akurat była zmiana warty, ci którzy przyszli nic nie mówili, tylko poszli na obchód.
Po kilku godzinach usłyszałam kroki, zobaczyłam zbliżające się dwie postacie. Gdy zbliżyli się wystarczająco do krat celi rozpoznałam postać Króla i jednego ze strażników który mnie zamknął. Król podszedł do krat, spojrzał na mnie i powiedział surowym głosem nie znoszącym sprzeciwu:
-Nie sądziłem że Avatar się przejmie Twoim losem, ale jak widać nie tylko mojego syna omotałaś i pozbawiłaś zdrowego rozsądku. Aikka został już uwolniony Ty też zostajesz wypuszczona.
Otworzyli moją celę, chciałam jak najszybciej uciec, ale Król zagrodził mi przejście i powiedział już ciszej, tak że tylko ja mogłam to usłyszeć:
-To że teraz Cię wypuszczam nie znaczy że nie mogę zamknąć Cię znowu.
Spojrzałam mu w oczy, były zimne gdy to mówił. Uciekłam z tego miejsca, zastanawiałam się jak mogłam się tak pomylić, z początku sądziłam że Król jest miły i łagodny a okazał się zupełnie inny. Szybko pobiegłam do pokoju, było już bardzo późno więc nikogo nie spotkałam po drodze. Gdy już weszłam pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było wzięcie prysznica, po czym położyłam się w łóżku i przykryłam kołdrą. Te parę godzin w lochach to było istne piekło, ale to że zostałam uwolniona oznacza że Jordan nadal czuwa nade mną, co dało mi odrobinę nadziei na lepsze jutro.

wtorek, 15 kwietnia 2014

20.Kara cz.1

Następnego dnia, w jadalni zastałam tylko Króla i Stellę. Stella nie odzywała się do mnie bo nadal była zła a Król jak się odzywał to tylko po to żeby mnie zdenerwować, więc zapowiadał się cudowny poranek.
-Dzień dobry Molly. Jakie plany na dziś? Może kolejny spisek przeciw koronie? -przywitał mnie Król
-Dlaczego nie chce pan pomóc ojcu Luny? On jest chory i wymaga opieki. -zaczęłam
-Nie muszę Ci się tłumaczyć, to moje królestwo. A Ty już dość namieszałaś więc może poszukaj innego zajęcia i przestań się wtrącać w nie swoje sprawy.
-Służył w armii królewskiej, chyba zasłużył na coś więcej. -kontynuowałam
-Dostał odprawę i mieszkanie tak jak wszyscy którzy kończą służbę a to co potem się z nim stało to nie mój problem.
-To niesprawiedliwe.
-A myślisz że sprawiedliwe było to co zrobiłaś Stelli? Aicce? Mnie? I Ty śmiesz mi mówić o sprawiedliwości?
-To nie ma związku. On umiera i jeśli pan mu nie pomoże to spotka go taki sam los jak jego żonę i Luna zostanie sama.
-To nie Twoja sprawa. Koniec tematu.
-Ale....
-KONIEC! -krzyknął Król i uderzył pięścią w stół
Podskoczyłam ze strachu i już więcej się nie odezwałam, rozmowa z Królem nie miała najmniejszego sensu, był okrutny i zimny. Gdy zjadłam śniadanie postanowiłam pójść do Aikki, Stella mówiła że są tam trudne warunki a to ja byłam przyczyną dla której się tam znalazł. Miałam problem ze znalezieniem lochów ale spytałam kogoś i dzięki temu trafiłam na miejsce. Z wyglądu to był ładny budynek, nie przypominał lochów. Wewnątrz było jasno, czysto i przyjemnie, stylem przypominało mi to zamek królewski, były tutaj pokoje żołnierzy którzy służą w armii królewskiej. Unosił się piękny zapach jedzenia z kuchni. Akurat jedli śniadanie, słyszałam śmiechy dobiegające z wielkiej jadalni. Zaczepił mnie jakiś żołnierz:
-Hej, mała czego tu szukasz?
-Chciałam zobaczyć Księcia Nourasji, jest tutaj?
-Tak, chodź za mną, zaprowadzę Cię.
Poszłam za żołnierzem długim korytarzem na końcu którego były kraty, a za nimi schody prowadzące na dół. Żołnierz wyjął klucze otworzył drzwi i powiedział żebym zeszła na dół i tam ktoś mnie zaprowadzi dalej. Trochę wystraszyło mnie gdy zamykał za mną bramę ale mimo to zeszłam po wąskich schodach, z każdym stopniem robiło się coraz bardziej ponuro i mrocznie. Gdy byłam na dole, strażnicy pozwolili mi porozmawiać z Aikką pod nadzorem.
Aikka leżał na podłodze w małej celi, nie było tam nic, nawet łóżka. Po chwili zobaczyłam że jednak coś stoi w kącie, przyjrzałam się uważniej i dostrzegłam że to wiadro, które najwyraźniej pełniło funkcję toalety. Czuć było odór stęchlizny który mieszał się z moczem i potem. Mnie już po kilku sekundach zrobiło się tak niedobrze że prawie zwymiotowałam i było mi słabo. Strażnik dostrzegł moją minę i tylko się zaśmiał, ledwo się zmusiłam żeby tam zostać. Podeszłam do krat i zawołałam Aikkę, odwrócił się i podszedł do mnie. Zauważyłam że okropnie wyglądał, pobyt w celi nie służył mu. Był osłabiony, wyglądał jak cień siebie samego. Nie miał możliwości kąpieli więc siedział w brudnych i przepoconych ubraniach. Zobaczyłam że ma zaczerwieniony jeden policzek, okazało się że to Stella go spoliczkowała gdy dowiedziała się o naszym pocałunku. Czułam się okropnie, chciałam mu pomóc ale nie wiedziałam jak.
-Aikka, wyglądasz strasznie. To moja wina, przepraszam.
-To nie Twoja wina, tylko moja. Jestem księciem i obowiązują mnie zasady których muszę przestrzegać. Wszyscy wiedzą że jestem zaręczony ze Stellą. Ludzie ją kochają i chcą żeby została kiedyś królową, to ja Cię pocałowałem na balu. Gdy tańczyliśmy to wszystkie wspomnienia z wyścigów wróciły, jeszcze na Alwasie coś nas połączyło i pchało ku sobie. Od początku podobało mi się to jak walczysz o to na czym Ci zależy, jak ważna jest dla Ciebie przyjaźń, podziwiałem Twoją odwagę. Jesteś moją przyjaciółką i zawsze będziesz kimś ważnym w moim życiu. Ta chwila była taka wyjątkowa, czułem jakbym cofnął się w czasie i był tylko z Tobą. Kocham Stellę i chcę się z nią ożenić, ale ten pocałunek. To nie powinno się zdarzyć i mój ojciec ma rację muszę odbyć karę.
-Mogę Ci jakoś pomóc?
-Nie, i idź już stąd. To nie będzie dobrze wyglądało jak strażnicy doniosą mojemu ojcu że tu byłaś.
Wróciłam tą samą drogą co przyszłam. Strażnik czekał na mnie na górze, otworzył bramę i pomógł mi dojść do wyjścia. Gdy opuściłam to miejsce poczułam się od razu lepiej, świeże powietrze dobrze mi zrobiło. Te warunki w których go trzymają są okropne, nie sądziłam że Król jest zdolny do tego. Gdy wracałam z lochów po drodze spotkałam Króla.
-Wracasz ze schadzki z moim synem? -zapytał złośliwie
Nie chciałam z nim rozmawiać, więc udałam że tego nie słyszę i minęłam go.
-Mówiłem że masz się dobrze zachowywać! A to oznacza że masz przestać mieszać mu w głowie!
Nie mogłam tego słuchać, wróciłam się i stanęłam przed Królem.
-Nikomu nie mieszam w głowie.
-Zanim się pojawiłaś Aikka nie myślał nawet o żadnej innej. Czułem że tak się skończy Twoja wizyta, uprzedzałem Stellę żeby uważała na Ciebie. Ale ona jest młoda i naiwna, zaufała Ci, zaprzyjaźniła się z Tobą a Ty ją zdradziłaś.
-Wiem że źle zrobiłam. Ale pan jet podły, Aikka jest pańskim synem a pan umieścił go w lochu.
-Aikka został oskarżony o zdradę królestwa, tylko dlatego że jest moim synem uniknął kary śmierci. A Ty prosisz się o to żeby też zamknąć Cię w lochu.
-Nie boję się, jesteś dyktatorem. Myślałam że jesteś dobrym Królem ale Ty nie wiesz co to łaska i przebaczenie! Jak poddani mają Cię szanować skoro potrafisz tylko ich straszyć karami!? Król powinien być mądry i sprawiedliwy a nie zachowywać się jak kat! Jesteś głupcem jeśli myślisz że siłą zdobędziesz miłość i posłuszeństwo innych ludzi! Nie zasługujesz na to żeby nazywać się Królem! Jesteś potworem bez uczuć! -wykrzyczałam, byłam bardzo zdenerwowana.
Poniosło mnie, wszystkie uczucia się nagromadziły we mnie i w jednej chwili wybuchłam. Złość za los ojca Luny, obojętność Króla na jego chorobę, uwięzienie Aikki i to jak mnie traktował i zastraszał przez ostatnie dni.
Król się uśmiechnął, zobaczyłam że czekał na mój wybuch i to wszystko była prowokacja. Chciał byle jakiego powodu żeby mieć pretekst do ukarania mnie. Wiedziałam że na to czekał i dałam się sprowokować, ale nie mogłam już dusić tego w sobie.
-Molly zostajesz oskarżona o zdradę! Straże! Zamknąć ją!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pomimo tego że bardzo lubię zarówno postać Molly jak i Aikki to bardzo dużą przyjemność sprawiło mi pisanie tej notki. Gdy dostrzegłam możliwość takiej kary to nie mogłam się oprzeć żeby nie wtrącić ich do lochu. Ale nie będą tam długo uwięzieni.

P.S. Dziś mija rok odkąd założyłam tego bloga, bardzo mnie cieszy że udało mi się dotrwać do pierwszej rocznicy. Bałam się że szybko go skasuje ponieważ nie będzie miał czytelników a jednak myliłam się. Cieszę się że po tylu latach odnaleźli się jeszcze fani tego serialu oraz że od jakiegoś czasu nie tylko ja piszę. Dziękuję zarówno czytelnikom jak i autorom innych blogów o OSR bo z miłą chęcią czytam też Waszą twórczość. Pozdrawiam Was i dziękuje za wszystkie komentarze.

środa, 9 kwietnia 2014

19.Służąca

Wstałam rano, postanowiłam iść dziś na śniadanie. Niepewnie poszłam w stronę jadalni, trochę bałam się tam iść. Gdy weszłam przy stole siedział Król, Królowa i Stella. Wszyscy spojrzeli się na mnie, nie czułam się tam mile widziana, raczej jak wróg. Już miałam uciec gdy odezwała się Królowa:
-Wejdź Molly, nie bój się.
Weszłam nadal nie wiedząc czy dobrze robię i usiadłam na swoim miejscu. Bardzo wyraźnie dało się zauważyć nieobecność Aikki. Było mi przykro bo to po części moja wina. Starałam się jak najszybciej zjeść żeby nie siedzieć w jednym pomieszczeniu z Królem, który stale mnie obserwował. Dało się wyczytać z jego wzroku ostrzeżenie dla mnie, jego wzrok mówił:
...Uważaj co robisz, kontroluj każdy swój ruch bo nie masz już ochrony Avatara a ja mam władzę i mogę Cię ukarać...
Wyglądało to tak jakby sprawiało mu radość to że ma tą władzę i czekał na najmniejszy mój błąd. W końcu się odezwał:
-Więc Molly, mam nadzieję że przemyślałaś wieczorem naszą wczorajszą małą pogawędkę i zrozumiałaś wszystko co powiedziałem.
-Tak, wszystko jest jasne.
Król wcześnie wstał od stołu i poszedł gdzieś, dzięki czemu trochę się uspokoiłam. Zjadłam śniadanie i poszłam w kierunku mojego pokoju. Gdy przechodziłam korytarzem zobaczyłam Króla rozmawiającego z jedną ze służących, rozpoznałam w niej dziewczynę którą widziałam na balu. Stanęłam tak żeby mnie nie zauważyli, ale ja ich widziałam. Usłyszałam fragment ich rozmowy:
-Proszę. To mój ojciec, nie mam nikogo innego. Potrzebuję pomocy. -mówiła służąca
-Pracujesz tu miesiąc i już chcesz podwyżki? Płacę Ci tyle co wszystkim, nie dostaniesz więcej pieniędzy.
Wydawało się że chciał tym sposobem zakończyć rozmowę, ale dziewczyna padła na kolana i zaczęła go błagać o pomoc. Król w tym momencie strasznie się zdenerwował, próbował ją podnieść z klęczek ale ona pozostawała niewzruszona. Widziałam jak władca robi się cały czerwony na twarzy, szczególnie zdenerwował go fakt że inni służący przechodzili i zobaczyli tą sytuację.
-Wstań! Natychmiast, albo pożegnaj się z pracą! -był wściekły, ale jego słowa podziałały.
-Jeśli jeszcze raz urządzisz mi taki teatr to twój ojciec będzie ostatnim z Twoich problemów. Wyraziłem się jasno? -wycedził ze złością Król
Służąca pokiwała twierdząco głową i szybko uciekła, na co Król się odwrócił i niestety ale zauważył mnie. Nie miałam po co uciekać, podszedł do mnie ze złośliwym uśmiechem.
-No, no. Kogo ja tu widzę, moja ulubienica. Nie tylko bałamucisz mojego syna ale również podsłuchujesz. Na dworze królewskim takie zachowanie może przysporzyć Ci tylko więcej kłopotów. Ale w sumie nie powinno mnie to dziwić, nie miałaś w swoim życiu nikogo kto by Cię nauczył dobrych manier.
-Nie rozumiem.
-Wiem że ojciec Cię porzucił gdy miałaś 5 lat, to musiało być trudne. W takim razie ja Ci dam lekcję życia, za którą kiedyś będziesz mi wdzięczna.
Gdy zobaczył moje zaskoczenie, wyjaśnił mi że to nie Aikka mu powiedział tylko jacyś królewscy informatorzy.
-Myślałaś że przyjmę Cię tu bez informacji na Twój temat. Wiem o Tobie wszystko. Wypadek i śmierć matki, porzucenie przez ojca, dzieciństwo w internacie bez nikogo komu by na Tobie zależało, aż w końcu wyścigi i szczęśliwe zakończenie. Wzruszająca historia.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, stałam i patrzyłam się na niego nie mogąc zrozumieć jak można być tak okrutnym. Całe szczęście że nie musiałam już dłużej go wysłuchiwać bo Królowa przyszła i go zawołała.
Musiałam wyjść żeby się przewietrzyć. Podczas spaceru zauważyłam służącą z którą rozmawiał Król, siedziała w altanie. Podeszłam do niej bliżej i zobaczyłam że płacze.
-Co się stało? -spytałam
-To nic takiego, nie zwracaj na mnie uwagi.
-Widziałam Cię z Królem. Może mogę coś zrobić, pomóc?
-Mój ojciec jest ciężko chory, nie mamy pieniędzy na leki. Zatrudniłam się na zamku żeby mu pomóc, ale i tak to nie wystarcza. Lekarze dają mu coraz mniej czasu, nikogo więcej nie mam oprócz ojca, jak mu się coś stanie to zostanę całkiem sama. Mój ojciec nie jest najmłodszy, jest na emeryturze i „nie wnosi żadnego wkładu w społeczeństwo” jak to oznajmił Król. Już nikt nie pamięta tego że mój ojciec wiernie służył przez większość życia w armii królewskiej i wielokrotnie narażał swoje życie dla tego królestwa i dla Króla. Teraz został zapomniany bo nie jest im potrzebny, ale jest potrzebny mnie. Nie wiem co mam teraz zrobić.
Słuchałam jej opowieści w milczeniu, bardzo współczułam tej dziewczynie. Rozumiałam jak to jest jak się ma tylko jednego rodzica, dlatego w pewnym sensie od razu poczułam z nią więź.
-Jak mogę Ci pomóc?
-Nie możesz nic zrobić, Król jest jaki jest i nie pomoże nam, a ja potrzebuję pieniędzy na leczenie ojca. Przepraszam Cię teraz, ale obiecałam go odwiedzić.
-Mogę pójść z Tobą?
Przez chwilę wahała się z odpowiedzią ale zgodziła się. Poszła jeszcze do zamku po torbę którą przełożyła przez ramię i ruszyłyśmy przed siebie.
-Nie miałam okazji Ci się przedstawić, jestem Eva ale wszyscy mówią mi tu Molly.
-Wiem kim jesteś. Ja jestem Luna.
Luna poprowadziła mnie bocznymi uliczkami, po godzinie drogi moja towarzyszka podróży powiedziała że jesteśmy już blisko. Doszłyśmy do jakiegoś domku przed którym Luna się zatrzymała i otworzyła drzwi po czym weszła i zaprosiła mnie do środka.
Wnętrze było zimne przez nieszczelne okna, w kominku palił się ogień ale nie wiele to dawało. Zobaczyłam że jest tylko jedna izba w której była kuchnia z jadalnią i sypialnią a za kotarą znajdowała się prymitywna łazienka. W łóżku pod poszarpaną kołdrą i stertą starych koców leżała postać. Miał już trochę siwych ale krótkich włosów i zmarszczek, w jego oczach dostrzegłam błysk szczęścia na widok córki.
-Witaj tato, jak się czujesz? -spytała Luna z czułością.
-Witaj córeczko, jakoś się trzymam. Kto przyszedł z Tobą?
-To Molly, moja znajoma. Jest ziemianką.
-Tak, widzę. Miło że przyszłaś odwiedzić chorego starca, bo obawiam się że nie zostało mi wiele czasu.
-Nie mów tak. Wyzdrowiejesz, jestem pewna. -odpowiedziała stanowczo Luna
-Cieszę się że mogę pana poznać, chciałabym jakoś pomóc. -powiedziałam
-Urocza z Ciebie dziewczyna ale niestety obawiam się że nie możesz nic zrobić. Leki są drogie, wizyta lekarska też a tutaj w takich warunkach ciężko wyzdrowieć. -gdy to mówił nie wydawał się smutny, co mnie zaskoczyło, ale po prostu taki miał charakter.
Okazało się że jest bardzo miły, ciepły i zabawny. Był chory ale wydawał się pełen życia, opowiadał mi z taką pasją swoje życie i przygody które miał podczas służby w armii królewskiej. Ojciec Luny jest niesamowity, pomimo choroby nie stracił radości życia, cieszył się że może mi opowiedzieć te historie i że go wysłucham. Mówił jak walczyli z Crogami, a gdy przegrali byli zmuszeni podporządkować się ich władzy. A gdy wygrałam wyścig ich agresorzy zostali unieszkodliwieni, nikt w sumie nie wie co się z nimi stało. Opowiedział mi również o tym jak poznał mamę Luny, stało się to na królewskim balu, takim jak ostatni. Z początku nie chciał iść, ale gdy już poszedł nigdy nie żałował tej decyzji. Gdy się zjawił od razu zobaczył ją. Nawet po tylu latach jak mi to opowiadał widziałam jak to przeżywał, widziałam miłość jaką ją darzył. Ona była przyjaciółką Królowej, więc bał się że nawet nie zwróci na niego uwagi, ale gdy poprosił ją do tańca wszystkie jego obawy zniknęły. Potem zaprosił ją na spacer, i zaczęli się ze sobą spotykać. Po roku znajomości oświadczył jej się, ale niestety dwa lata temu zmarła na tą samą chorobę na którą on teraz chorował.
Pomogłam Lunie przyrządzić obiad który zjedliśmy we trójkę. Nourasjanin był bardzo wdzięczny za każdy serdeczny gest. Strasznie było mi go żal i postanowiłam że muszę mu pomóc. W pewnej chwili poczuł się zmęczony więc razem z Luną pożegnałyśmy go i ruszyłyśmy w drogę powrotną do pałacu.
Wróciłyśmy na kolację na której panowała taka sama nieprzyjemna atmosfera co na śniadaniu.
-Długo Cię nie było Molly, mam nadzieję że nie usłyszę o Twoich kolejnych wybrykach? -spytał Król
-Nie robiłam nic złego.
-To się okaże.
Miałam dosyć tych zgryźliwych komentarzy, więc szybko zjadłam i poszłam do siebie. Chciałam pomóc Lunie i jej ojcu, ale wiedziałam że nie mam co liczyć na Króla, tylko Aikka mógł im pomóc ale obecnie on sam potrzebował wsparcia. Zdecydowałam się go jutro odwiedzić.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z powodu braku notki w ubiegłym tygodniu teraz jest dłuższa. Już od dłuższego czasu chciałam przybliżyć postać Króla ale nie było okazji, postanowiłam zrobić z niego surowego władcę nie znoszącego sprzeciwu. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Czekam na Wasze opinie.

wtorek, 25 marca 2014

18.Poczucie winy

Następnego dnia po balu czułam się tak samo okropnie, w nocy męczyły mnie koszmary, rzucałam się z boku na bok, więc byłam jeszcze nie wyspana. Tak bardzo kocham Jordana, nie wyobrażam sobie mojego życia bez niego. Nie mogę go znowu stracić, ale jak mam się z nim skontaktować?
Cały dzień nie wychodziłam z pokoju, nawet na posiłki. Słyszałam jak się dobijali do moich drzwi, chcieli ze mną porozmawiać ale nie mam na to siły.
Co ja narobiłam, jak to się mogło stać?
-Jordan! Wiem że możesz mnie usłyszeć! Muszę z Tobą porozmawiać! -krzyczałam z nadzieją że zaraz się pojawi, ale nic takiego się nie stało.
Nie chciałam, gdybym mogła cofnąć czas wszystko byłoby inaczej.
Nasz związek i tak był trudny i niemożliwy, więc jednak szczęście nie było nam dane. Los postanowił nas znowu rozdzielić i to z mojej winy. Stella miała rację, ten związek nie miał szans na powodzenie. Byliśmy skazani na porażkę, ale tak trudno mi się z tym pogodzić. To ponad moje siły.
Tak bardzo bym chciała żeby Jordan się pojawił, przytulił mnie i powiedział że mi wybacza i wszystko będzie dobrze. Łzy lały mi się po policzkach, leżałam skulona pod kołdrą.
-Molly, otwórz proszę. To ja Stella.
Tylko jej tu brakowało, pewnie będzie mnie męczyć jak to całowałam się z jej narzeczonym. Nie potrzebowałam żeby ktoś jeszcze wciskał mi dodatkowe poczucie winy, bo miałam jej już w nadmiarze.
-Odejdź, nie mam ochoty rozmawiać! Mam już wystarczające wyrzuty sumienia! Więc daj mi spokój. -krzyknęłam przez zamknięte drzwi.
-Nie chcę się z Tobą kłócić tylko porozmawiać. Proszę otwórz drzwi.
Coś mnie przekonało żeby jej uwierzyć więc wstałam i otworzyłam drzwi. Stella weszła do środka, a ja z powrotem rzuciłam się na łóżko i skuliłam pod kołdrą.
-Aikka wszystko mi powiedział. -zaczęła Stella
-Tak? I co chcesz się teraz na mnie wyżyć? Nie trudź się już gorzej nie mogę się poczuć.
-Przyszłam żeby porozmawiać.
-Nie chcę z Tobą rozmawiać.
-W takim razie ja będę mówić. Wiem że na balu całowałaś się z Aikką i że zobaczył to Jordan. Przyznaję byłam wściekła za to co między wami zaszło, i strasznie pokłóciłam się z Aikką, a Ciebie chciałam rozszarpać. Król się wściekł jak doniósł mu o tym poddany, myślałam że zatłucze Aikkę przy wszystkich podczas balu, ale Królowa trochę go uspokoiła. Król się postarał żeby to się nie rozniosło ale Aikka został ukarany. Co Wy sobie myśleliście!? Aikka jest księciem, kiedyś będzie królem i poddani muszą darzyć go szacunkiem i mu ufać. A Ty przecież kochasz Jordana, prawda?
-Oczywiście, że tak. -powiedziałam przez łzy
-To czemu?
-Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia jak to się stało i dlaczego.
-Pamiętaj że uniknęłaś kary tylko dlatego że jesteś przyjaciółką tego królestwa i zawdzięczamy Ci uwolnienie od Crogów. Ale Król wyraził się jasno, jeśli to się jeszcze raz powtórzy to też Cię ukarze.
-Rozumiem. A powiedz mi jeszcze jak ukarali Aikkę?
Stella spojrzała na mnie ze smutnym wyrazem twarzy.
-Wczoraj został wtrącony do więzienia, spędzi w lochach parę dni. Tam są nieciekawe warunki, szczególnie jak ktoś jest przyzwyczajony do luksusu.
-Jak długo tam będzie?
-Tak długo, aż Królowi przejdzie złość na niego.
-Przepraszam Cię, to nigdy nie powinno się zdarzyć. Wybaczysz mi?
-Nadal jestem zła na Aikkę i na Ciebie też, wiem że cierpisz z powodu tego co się stało, ale potrzebuję trochę czasu.
-Rozumiem.
Stella nie chciała dłużej ze mną rozmawiać, nie dziwiłam jej się. Wyszła zostawiając mnie samą.
Stwierdziłam że chcę już wracać na ziemię. Co to za różnica czy mnie zaatakują czy nie. Nie będę tu dłużej siedzieć. Postanowione – wracam do ojca. W końcu zdjęłam suknię balową i przebrałam się w jeansy i koszulkę z krótkim rękawkiem, założyłam wygodne adidasy. Poszłam do łazienki, pierwszy raz od balu zobaczyłam się w lustrze i stwierdziłam że wyglądam okropnie. Makijaż miałam rozmazany, oczy zapuchnięte od płaczu i sińce pod oczami po okropnej nocy a na dodatek byłam blada jak ściana. Szybko obmyłam twarz zimną wodą, zmywając resztki makijażu. Zamaskowałam cienie pod oczami korektorem i nałożyłam odrobinę różu. Gdy znowu spojrzałam w lustro widziałam że nadal nie wyglądam za dobrze ale lepiej już być nie mogło na chwilę obecną. Zresztą i tak mi nie zależało na moim obecnym wyglądzie, chciałam tylko wyglądać w miarę normalnie żeby mój ojciec się mnie o nic nie pytał. Wyszłam z łazienki i spakowałam wszystkie swoje rzeczy, wzięłam walizkę, ostatni raz spojrzałam na pokój upewniwszy się że wszystko zabrałam i wyszłam. Musiałam pozostać niezauważona, na szczęście było już ciemno. Jestem pewna że nie zgodziliby się na mój wyjazd kilka dni przed spełnieniem tej głupiej przepowiedni. Ale szczerze mówiąc mam to gdzieś. Doszłam do miejsca w którym był mój pojazd. Wsiadłam do środka, próbowałam odpalić maszynę ale nie chciała lecieć. Wyszłam żeby sprawdzić co jest nie tak, zobaczyłam że brakuje pewnej części bez której pojazd nie poleci. Ktoś chwycił mnie za ramię. Odwróciłam się.
-Tak myślałem że będziesz chciała odejść, ale nie ma tak łatwo. -powiedział Król
-Nie ma Pan prawa mnie tu zatrzymywać.
-Jesteś tu z rozkazu Avatara, jeśli chodzi o mnie to chętnie bym Cię stąd wyrzucił. Wprowadziłaś zamęt do MOJEGO królestwa!!! Bardzo chciałabym Cię ukarać a zamiast tego muszę Cię tu trzymać. Ale trudno jakoś to zniosę, a Ty młoda damo masz być posłuszna i przestrzegać obowiązujących tu norm! Wasz wybryk zobaczyło sześć osób, gdyby to się rozniosło królestwo mogłoby stracić stabilność. Przez Ciebie dziewczyno musiałem zagrozić im że jak coś powiedzą to ich skażę na dożywocie lub karę śmierci za zdradę. Jeśli nie będziesz się dobrze zachowywać to Ciebie też wtrącę do lochu, bez względu czy to się będzie podobało Avatarowi czy nie.
Chciałam odejść, ale król złapał mnie za ramię zmuszając mnie do pozostania.
-Jeszcze jedno mam Ci do powiedzenia. Zastanawiam się czy już Cię nie ukarać, bo tak sobie myślę że chyba straciłaś poparcie u Avatara, i nikt Cię nie ochroni. A ja bardzo chciałbym Cię zobaczyć za kratami.
-Proszę bardzo, niech mnie Król wtrąci do lochu, nie obchodzi mnie to.
Przez dłuższy czas patrzył mi w oczy. W końcu rozluźnił uścisk, pozwalając mi odejść.
-Pamiętaj o tym co powiedziałem! Nie masz już ochrony! -krzyknął jeszcze do mnie
Wróciłam z walizką do pokoju. Nie miałam wyboru, musiałam tu zostać. Próbowałam sobie wmówić że może jutro będzie lepiej, ale sama w to nie wierzyłam.

wtorek, 18 marca 2014

17.Błąd

Jordan stał w progu i przyglądał się nam, nie wyglądał na zaskoczonego. Odsunęłam się od Aikki, nie bardzo wiedziałam co mam zrobić. Spojrzałam znowu na Jordana, od razu odwrócił wzrok i odszedł. Przez chwilę wahałam się ale pobiegłam na nim, nie wiedziałam w którą stronę poszedł. Zobaczyłam jakąś Nourasjankę która niosła jedzenie na salę.
-Przepraszam, widziałaś może jak przechodził tędy Jordan? -spytałam
-Kto?
Nie wiedziała o kim mówię, zapomniałam że nie każdy zna jego ziemskie imię.
-Avatar.
-Tak widziałam go przed chwilą, poszedł tędy. -wskazała mi drogę.
-Dziękuję.
Szybko pobiegłam we wskazaną drogę i dogoniłam Jordana na korytarzu.
-Jordan!!!
Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę, nic nie mówił więc ja zaczęłam.
-Ja nie wiem jak to się mogło stać.
Przyglądał mi się ale nic nie mówił więc dodałam:
-Przepraszam, wiem że Cię to zabolało. Nie mam pojęcia dlaczego to się stało. To wszystko zadziało się tak szybko, nawet nie wiem kiedy.
-Ja wiem dlaczego to zrobiłaś. Zawsze coś czułaś do Aikki, od dnia kiedy pierwszy raz go zobaczyłaś. Nie zaprzeczaj, wiem że to prawda.
-Przyznaję byłam nim zauroczona. Ale miałam wtedy 15 lat, byłam dzieckiem. Dopiero teraz dorosłam i dowiedziałam się czym jest miłość i wiem że kocham Ciebie a nie Aikkę.
-Nie jestem tego taki pewny.
-Co to ma znaczyć?
-Naprawdę nie wiem.
-Ale między nami jest dobrze, prawda? Nic nie musi się zmienić.
-Molly na moich oczach całowałaś Aikkę i uważasz że nic się nie zmieni?! Nie wiem co z nami będzie.
Jordan odwrócił się i zaczął iść przed siebie, nie oglądając się na mnie.
-Gdzie idziesz?! Co z nami?!
Nie odpowiedział, zniknął we mgle. Kilka łez spłynęło mi po policzkach.
Co teraz z nami będzie? Nie chciał nawet ze mną rozmawiać. Dlaczego tak po prostu odszedł?
Wróciłam do dużej sali. Aikka już tańczył ze Stellą, ona się uśmiechała co znaczy że nie widziała naszego pocałunku. Przynajmniej ona.
Podeszła do mnie Nourasjanka którą wcześniej pytałam w którą stronę poszedł Jordan.
-Wszystko w porządku? Wydajesz się smutna. -spytała
Nic nie odpowiedziałam.
-Wiem że przyjaźnisz się z księciem, może chcesz z nim porozmawiać? Mogę go zawołać.
Stałam przed nią ale nie docierało do mnie nic z tego co mówiła. Widziałam że otwiera usta i coś mówi ale nie byłam w stanie się skupić i usłyszeć chociaż jednego słowa. Bez słowa minęłam ją, było strasznie dużo ludzi więc musiałam przepychać się żeby wyjść. Udało mi się opuścić salę, nie wiedziałam po co w ogóle tam wracałam. Nie mam ochoty udawać że wszystko jest dobrze, tańczyć i się uśmiechać. Więc poszłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko nadal ubrana w suknię. Nie chciałam płakać ale łzy same spływały mi po policzkach.
Myślałam tylko o wydarzeniach tego dnia, chciałam wszystko zmienić, tańczyć teraz z Jordanem i cieszyć się wspaniałym balem. Wszystko było nie tak jak tego chciałam. Leżałam wypłakując się w poduszkę, dopóki nie usłyszałam pukania. Zerwałam się z łóżka. Może to Jordan, ochłonął i chce porozmawiać. Otworzyłam drzwi, i zobaczyłam Aikkę.
-Molly, ja chciałem Cię przeprosić. To nie powinno się zdarzyć
Byłam taka wściekła jak go zobaczyłam, miałam ochotę się na niego rzucić z pięściami, ale wiedziałam że jestem tak samo winna, a może nawet bardziej.
-Masz rację, nie powinno. Co ty sobie myślałeś? I co ja myślałam? Masz narzeczoną, która jest na dodatek moją przyjaciółką. A ja mam chłopaka którego kocham ponad wszystko.
-Wiem, bardzo mi przykro. Nie sądziłem że Jordan się pojawi, ale jak się okazało to moja matka go tu zaprosiła. To on miał być tą niespodzianką o której mówiła wcześniej.
-Jordan mi nie wybaczy. Myśli że coś do Ciebie czuję. Nie chciał mnie nawet wysłuchać.
-Na pewno mu przejdzie. Daj mu czas.
-Przepraszam Cię, ale nie chcę już z Tobą rozmawiać. Wyjdź proszę. Zostaw mnie w spokoju.
Aikka wyszedł. I dobrze, nie chciałam go słuchać a tym bardziej oglądać. Jego widok sprawiał że czułam się tylko gorzej. Nie wiedziałam co mam robić, byłam taka smutna. Wróciłam do łóżka skuliłam się w kłębek i pozwoliłam łzom płynąć. Ciągle się zastanawiałam dlaczego pocałowałam Aikkę i co teraz będzie z moim związkiem. Było już wystarczająco ciężko dlatego że Jordan jest Avatarem a teraz jest jeszcze więcej problemów którym musimy stawić czoła. Tylko że jego nie ma i nie chce ze mną porozmawiać.

poniedziałek, 10 marca 2014

16.Bal

Odsunęliśmy się od siebie. Obydwoje się zarumieniliśmy.
-Cieszę się że podoba Ci się suknia. Pójdę już. Dobranoc.
-Dobranoc.
Następnego dnia wszyscy byli poruszeni z okazji nadchodzącego balu. Przez cały pobyt nie widziałam tyle służby co teraz. Biegali z jednego miejsca do drugiego, wszystkiego pilnowała królowa. Przechodząc obok sali balowej czułam że to będzie wyjątkowy dzień. Poszłam na śniadanie a tam siedział już Aikka ze Stellą.
-Witaj Molly. -powiedzieli do mnie.
-Hej, widziałam już królową przygotowującą salę.
-Tak, moja matka jest w swoim żywiole. Ona uwielbia takie uroczystości.
-Nigdy nie byłam na balu. -stwierdziłam
-Na pewno Ci się spodoba. Królowa urządza najlepsze bale w całej galaktyce. -powiedziała Stella.
-Dobrze że Wy też tam będziecie.
Po śniadaniu czas szybko minął, wszyscy zaczęli się szykować na bal, więc ja też poszłam do pokoju żeby się przygotować. Pomalowałam sobie paznokcie jasno różowym lakierem który zabrałam z domu oraz zrobiłam sobie delikatny makijaż.
Ubrałam się w tą piękną balową suknie którą dał mi wczoraj Aikka. Przejrzałam się w lustrze i muszę przyznać że nigdy nie wyglądałam tak dobrze. Suknia idealnie leżała i podkreślała moją sylwetkę. Założyłam też pantofelki na obcasie i wyszłam z pokoju. Weszłam na salę balową. Nigdy nie widziałam takiej ilości ludzi, było ich mnóstwo i przybywali z różnych planet. Grała piękna muzyka do której tańczyli, to jest chyba walc, ale nie jestem pewna. Od razu zobaczyłam Aikkę tańczącego ze Stellą, wyglądali na bardzo szczęśliwych. Pomyślałam sobie o Jordanie, ciekawa jestem co teraz robi.
Podeszłam do stolika z przekąskami i napojami i napiłam się ponczu. Gdy muzyka ustała wszyscy bili brawo tym parom które zatańczyły pierwszy taniec. Podeszła do mnie Stella.
-Wyglądasz ślicznie. -powiedziała
-Dziękuję, Ty też.
-Jak Ci się podoba?
-Niesamowicie, nigdy nie byłam na takiej uroczystości, wszyscy pięknie ubrani, muzyka gra. Jest naprawdę cudownie. Brakuje mi tylko Jordana.
-Rozumiem co czujesz.
 Po chwili podszedł do nas Aikka, następna melodia zaczęła grać.
-Czy mogę prosić o ten taniec? -spytał mnie Aikka.
Spojrzałam na Stellę, nie chciałam żeby poczuła się urażona, ale ona skinieniem głowy pokazała że nie ma nic przeciwko.
-Oczywiście książę.
Podałam mu dłoń i poszliśmy na parkiet. Położyłam mu lewą rękę na ramieniu a prawą splotłam z palcami jego lewej ręki. On położył swoją prawą rękę na mojej tali. Zbliżyliśmy się do siebie, tak że nasze ciała się dotykały i ruszyliśmy powolnym tanecznym krokiem. Nigdy nie tańczyłam więc bałam się że go podepcze i patrzyłam na stopy.
-Molly, nie przejmuj się krokami. Spójrz na mnie.
Spojrzałam prosto w jego piękne niebieskie oczy, zobaczyłam uśmiech na jego twarzy i sama się uśmiechnęłam.
Przytuliłam się do niego bliżej. W połowie piosenki odrobinę się odsunęłam, że znów widziałam jego oczy. Nachylił się nade mną i powiedział cicho mi na ucho:
-Pięknie wyglądasz. Jak prawdziwa księżniczka.
Zarumieniłam się na co on pocałował mnie bardzo delikatnie w usta. Spojrzał mi w oczy a następnie ja pocałowałam go bardziej namiętnie. Gdy się odsunęliśmy od siebie spojrzałam w prawo w stronę drzwi a tam zobaczyłam w pięknym garniturze Jordana przyglądającego się całej sytuacji. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo przepraszam za to że trzeba było tak długo czekać na tę notkę, ale mam nadzieję że pomimo tej długiej przerwy nadal ktoś tu zagląda. Miałam przygotowany zarys tej notki ale niestety wena mnie opuściła, postaram się żeby to się więcej nie powtórzyło.