Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Czułam ciepło na całym ciele, jakbym odzyskała coś co straciłam.
-Witaj Molly... -uśmiechnął się gdy do mnie mówił, tak tęskniłam za tym uśmiechem.
-Jordan, jak to możliwe że tutaj jesteś? I wyglądasz normalnie, jak długo zostaniesz? Czy wszystko w porządku? Martwiłam się o Ciebie, nie odzywałeś się.
-Zaraz wszystko Ci opowiem, ale może w innym miejscu.
-Tak jasne, niedaleko mojej szkoły jest ławka, chodź.
Nie wiedzieć kiedy złapałam go za rękę i razem poszliśmy w kierunku szkoły, usiedliśmy na ławce.
-Więc, jestem tu ponieważ chciałem Cię zobaczyć, stęskniłem się za Tobą, zostanę najdłużej jak będę mógł, i tak wszystko w porządku. -nie wiem dlaczego ale odniosłam wrażenie że był zmartwiony gdy to wszystko mówił, czyżby było coś czego nie chce mi powiedzieć.
-A co u Ciebie Molly?
-Wszystko dobrze, mieszkam z ojcem, chodzę do szkoły, moje życie się zmieniło po wyścigach. Bardzo tęskniłam za Tobą. -nie rozumiałam jego reakcji, nie wydaje się szczęśliwy z powodu naszego spotkania.
Spytałam jeszcze raz czy wszystko dobrze, zapewnił mnie że jego wizyta jest spowodowana tęsknotą za mną i że nic złego się nie stało. Nie uwierzyłam mu, ale nie męczyłam go tym więcej, wiem że jeśli nie chce to nic mi nie powie. Na zajęcia już nie wróciłam, i tak nie mogłabym się skupić na nauce. Więc poszliśmy do mojego domu, po 30 minutach byliśmy na miejscu. Pomimo moich prób nawiązania rozmowy Jordan zbywał mnie krótkimi odpowiedziami, z jakiegoś powodu nie chce ze mną rozmawiać, ale o co chodzi?
Drzwi od domu nie były zamknięte na klucz, więc mój ojciec wrócił wcześniej, weszliśmy do środka. Położyłam torbę na stoliku, poszliśmy w stronę salonu. Stanęłam w drzwiach, w salonie zobaczyłam ojca z Rickiem, rozmawiali o czymś, byli tym bardzo poruszeni. Zobaczyli że stoję w progu z Jordanem i zaprzestali rozmowy.
-Hej, myszko. Widzę że przyprowadziłaś niespodziankę. -to oczywiście Rick.
-Wiedziałeś? -byłam w szoku, czy tylko ja nic nie wiedziałam, mój ojciec też nie wydawał się zaskoczony.
-To była niespodzianka, wiem że byłaś smutna bo nie widziałaś długo Jordana, wczoraj się dowiedziałem że nas odwiedzi -odpowiedział Don.
Wyczuwałam dziwną atmosferę, ale nie przejmowałam się tym, bo byłam szczęśliwa że są to ludzie na których mi zależy. Miło spędziliśmy czas, zjedliśmy we czwórkę obiado-kolację, długo wspominaliśmy, śmialiśmy się. O 21 Rick wyszedł, a my byliśmy zmęczeni dzisiejszym dniem, więc postanowiliśmy się wcześniej położyć. Jordan zajął pokój gościnny, Don poszedł do swojego. Pół godziny później zasnęłam. Ale obudziłam się o 3 nad ranem, chciało mi się pić. Zeszłam na dół do kuchni, stanęłam w połowie schodów gdy zobaczyłam że światło się pali w salonie.
Czyżbyśmy zapomnieli zgasić? Nie to nie możliwe. Cichutko podeszłam do drzwi, i wtedy usłyszałam ich głosy. Jordan rozmawia z moim ojcem, ale dlaczego o takiej godzinie? Co oni ukrywają przede mną? Muszę wiedzieć. Podeszłam najbliżej jak się dało żeby pozostać niezauważoną a jednocześnie wszystko słyszeć. Stanęłam tuż obok stolika na którym stał wazon.
-Wie pan po co przybyłem... Muszę zapobiec temu co się stanie. -głos Jordana był pełny troski.
-To co zobaczyłeś, nie wydarzy się. -mój ojciec był bardzo pewny swoich słów.
-Jedną z mocy awatara jest możliwość ujrzenia przyszłości. I jestem pewien tego co zobaczyłem w przyszłości Molly. Na ziemi nie różnię się niczym od innych ludzi ale tylko ja mogę zapobiec temu co się stanie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ponieważ mam wrażenie że nikt tego nie czyta to następna notka będzie dopiero kiedy zaczną pojawiać się komentarze. Więc KOMENTUJCIE......