Zaskoczenie wzięło górę, nie mogłam się nawet ruszyć a tym
bardziej nic powiedzieć. Strażnicy podeszli do mnie, złapali mnie
za ramiona. Po chwili zostałam zaciągnięta do lochu, próbowałam
się wyrwać ale mi się nie udało. Wrzucili mnie do celi oddalonej
od Aikki i zamknęli drzwi na klucz.
Cela nie była lepsza niż ta Aikki, wilgotna, ciasna i śmierdząca
bez żadnych wygód. Usiadłam przy ścianie, zastanawiając się co
teraz ze mną będzie. Nie byłam w stanie trzeźwo myśleć, chyba
nawet nie dotarło do mnie jeszcze co się wydarzyło. Wszystko
wydarzyło się tak szybko, Król dostał to czego chciał, znalazł
sobie pretekst żeby mnie uwięzić. Wyrzucałam sobie swoją głupotę
bo przecież sam mi powiedział że chce mnie zamknąć, a ja dałam
się podpuścić jak dziecko. Jak długo będę tu siedzieć zanim
zwariuję. Więzienie było przepełnione ale nie dziwiło mnie to
przy takim Królu. Słyszałam głosy więźniów którzy gadali do
siebie, i nie odróżniali już rzeczywistości od tego co działo
się tylko w ich głowie. Jeden z nich mówił że jak wyjdzie z
więzienia to zemści się na wszystkich, a zaraz potem mówił
spokojnym głosem że chce do swojej mamy po czym twierdził że
sprzedał swoją duszę i wie że się uwolni. Całe szczęście
że nie musiałam dzielić z nikim celi. Co jakiś czas słyszałam
jak ktoś coś szepcze albo krzyczy na całe gardło. Ciekawa byłam
po jakim czasie zaczęli tracić zmysły, miałam nadzieję że mnie
to nie spotka. Nigdy nie spodziewałam się takiego obrotu spraw,
często miałam problemy przez mój charakter ale nigdy nie byłam w
takiej sytuacji. W celi naprzeciwko mojej był Nourasjanin wyraźnie
zmęczony takim życiem, który spojrzał mi w oczy i powiedział że
zbliża się koniec świata i zagłada która nie ominie nikogo.
-Czas się pogodzić z losem, już niedługo będziemy wolni od tego
wszystkiego. Każdy wtedy będzie równy, nawet Król który zapłaci
za swoje czyny. -mówił
Gdy przyszła pora wydawania posiłków, strażnik przyniósł mi coś
co miało być chyba moim obiadem. Byłam bardzo głodna ale to co mi
dali nie nadawało się do jedzenia. Dostałam kromkę bardzo
czerstwego chleba i kawałek mięsa który nie był najświeższy i
roztaczał już odór zgnilizny. Dali mi też trochę brudnej wody,
która wyglądała jakby napełnili kubek w najbliższej kałuży,
pływały tam kawałki liści a na dnie znajdował się piasek. Nic dziwnego że
Aikka tak się posypał w takim krótkim czasie, spędził tu tylko
dwa dni ale pewnie nic nie jadł a picie tej wody groziło wymiotami
i odwodnieniem. Stwierdziłam że wolę umrzeć z głodu i braku wody
niż w mękach jak to zjem i się otruję, więc zawołałam
strażnika i powiedziałam że nie będę tego jeść a on zabrał
wszystko z powrotem. Pomyślałam sobie że jak tu dłużej zostanę
to moje dni są policzone. Co tam przepowiednia, nie umrę z ręki
Croga tylko w więzieniu z winy apodyktycznego Króla. Tego Jordan
chyba nie przewidział. Zastanawiałam się czy Król ma rację? Czy
naprawdę nie obchodzi Jordana już mój los? Wiedziałam że bardzo
go zraniłam, rozstaliśmy się w nieciekawych okolicznościach. Czy
mi pomoże? A może myśli tak jak Król, że powinnam ponieść
karę?
Zastanawiałam się która mogła być godzina, czy jest jeszcze
dzień czy już noc. Nie było okien w lochach ponieważ
znajdowaliśmy się pod ziemią. Każdy żył w swoim rytmie dnia. To
chyba było najgorsze, ta dezorientacja. Jedyne czym można było się
kierować przy określaniu godzin to były posiłki. W mojej celi na
ścianach były wyryte znaki, kreski które oznaczały jak długo
ktoś tu siedział. Tylko tak można było zachować jasność co do
tego ile czasu minęło. Były też napisy, większość z nich była
niewyraźna ale rozczytałam część z nich. Na ścianach był
spisany fragment historii więźnia. A było napisane tak:
***
***
„Zadałem się
z nieodpowiednią osobą, byłem w niewłaściwym miejscu i czasie.
Zaufałem złemu Nourasjaninowi i poniosłem karę. Tak bardzo
tęsknię za moją ukochaną Caris, mogłem uciec z nią i żyć u
jej boku. Nigdy nie było przeznaczone nam być razem. Tajemniczy
nieznajomy, nigdy nie przedstawił mi się, nie poznałem jego
imienia ani jego historii. Wiem tylko że przez niego wpakowałem się
w kłopoty, straciłem przez niego wszystko. Byłem głupcem,
myślałem że jestem godzien Caris ale się myliłem, chciałem
zapewnić jej dobre życie. Moja cudowna Caris jest Księżniczką i
nie mogła związać się ze mną, facetem bez pieniędzy i tytułu,
ale kochamy się. Zaślepiły mnie pieniądze tajemniczego
nieznajomego. Nie wiedziałem co robi nieznajomy, zabronił mi
zadawania pytań, nasza znajomość była skomplikowana. Dawał mi
pieniądze i to mi wystarczało. Musiałem tylko rozmawiać z różnymi osobami, odbierać przesyłki i przekazywać je komuś innemu.
Chciałem zasłużyć na moją ukochaną i sprawić żeby mogła
wieść życie do którego jest przyzwyczajona, gdy uciekniemy z
dworu. Pełno tu spisków i zdrad. Dałem się wpakować w pułapkę,
zdradził mnie. Nawet Caris odwróciła się ode mnie na sam koniec.
Ostatni raz widziałem ją na procesie. Stała wtedy u boku swojego
ojca, Króla Nourasji, miała postawę obojętną i zimną lecz gdy
wydali na mnie wyrok śmierci ujrzałem łzę która spłynęła po
jej pięknym policzku. Szybko ją otarła, nie mogła kochać zdrajcy
skazanego na śmierć, poza tym nigdy nie była mi przeznaczona,
należała do innego. Czy będzie na wykonaniu wyroku? Nie wiem, ale pewnie
będzie musiała. Tak bardzo żałuję. To koniec wszystkiego.
Dorian.”
***
Usłyszałam rozmowę dwóch strażników:
***
Usłyszałam rozmowę dwóch strażników:
-Hej stary, słyszałeś że Avatar znowu jest na zamku?
-Żartujesz? Po co się pojawił?
-Z powodu tej małej ziemianki którą zamknęliśmy.
-A co ona go obchodzi?
-Nie wiesz? Podobno jest w niej zakochany.
-Ja nie mogę. Co ona ma takiego w sobie że Avatar i nawet nasz
książę jej ulegli?
-Nie mam pojęcia.
Gdy usłyszałam że Jordan przybył na zamek od razu serce zaczęło mi szybciej bić, miałam nadzieję że przyjdzie do mnie i zabierze stąd. Tak bardzo za nim tęskniłam, chciałabym go zobaczyć chociaż na chwilę. Strażnicy odeszli od mojej celi, akurat była zmiana warty, ci którzy przyszli nic nie mówili, tylko poszli na obchód.
Po kilku godzinach usłyszałam kroki, zobaczyłam zbliżające się
dwie postacie. Gdy zbliżyli się wystarczająco do krat celi
rozpoznałam postać Króla i jednego ze strażników który mnie
zamknął. Król podszedł do krat, spojrzał na mnie i powiedział
surowym głosem nie znoszącym sprzeciwu:
-Nie sądziłem że Avatar się przejmie Twoim losem, ale jak widać nie tylko mojego syna omotałaś i pozbawiłaś zdrowego rozsądku. Aikka został już uwolniony Ty też zostajesz wypuszczona.
-Nie sądziłem że Avatar się przejmie Twoim losem, ale jak widać nie tylko mojego syna omotałaś i pozbawiłaś zdrowego rozsądku. Aikka został już uwolniony Ty też zostajesz wypuszczona.
Otworzyli moją celę, chciałam jak najszybciej uciec, ale Król
zagrodził mi przejście i powiedział już ciszej, tak że tylko ja
mogłam to usłyszeć:
-To że teraz Cię wypuszczam nie znaczy że nie mogę zamknąć Cię
znowu.
Spojrzałam mu w oczy, były zimne gdy to mówił. Uciekłam z tego
miejsca, zastanawiałam się jak mogłam się tak pomylić, z
początku sądziłam że Król jest miły i łagodny a okazał się
zupełnie inny. Szybko pobiegłam do pokoju, było już bardzo późno
więc nikogo nie spotkałam po drodze. Gdy już weszłam pierwszą
rzeczą jaką zrobiłam było wzięcie prysznica, po czym położyłam
się w łóżku i przykryłam kołdrą. Te parę godzin w lochach to
było istne piekło, ale to że zostałam uwolniona oznacza że
Jordan nadal czuwa nade mną, co dało mi odrobinę nadziei na lepsze
jutro.