.

.

środa, 9 kwietnia 2014

19.Służąca

Wstałam rano, postanowiłam iść dziś na śniadanie. Niepewnie poszłam w stronę jadalni, trochę bałam się tam iść. Gdy weszłam przy stole siedział Król, Królowa i Stella. Wszyscy spojrzeli się na mnie, nie czułam się tam mile widziana, raczej jak wróg. Już miałam uciec gdy odezwała się Królowa:
-Wejdź Molly, nie bój się.
Weszłam nadal nie wiedząc czy dobrze robię i usiadłam na swoim miejscu. Bardzo wyraźnie dało się zauważyć nieobecność Aikki. Było mi przykro bo to po części moja wina. Starałam się jak najszybciej zjeść żeby nie siedzieć w jednym pomieszczeniu z Królem, który stale mnie obserwował. Dało się wyczytać z jego wzroku ostrzeżenie dla mnie, jego wzrok mówił:
...Uważaj co robisz, kontroluj każdy swój ruch bo nie masz już ochrony Avatara a ja mam władzę i mogę Cię ukarać...
Wyglądało to tak jakby sprawiało mu radość to że ma tą władzę i czekał na najmniejszy mój błąd. W końcu się odezwał:
-Więc Molly, mam nadzieję że przemyślałaś wieczorem naszą wczorajszą małą pogawędkę i zrozumiałaś wszystko co powiedziałem.
-Tak, wszystko jest jasne.
Król wcześnie wstał od stołu i poszedł gdzieś, dzięki czemu trochę się uspokoiłam. Zjadłam śniadanie i poszłam w kierunku mojego pokoju. Gdy przechodziłam korytarzem zobaczyłam Króla rozmawiającego z jedną ze służących, rozpoznałam w niej dziewczynę którą widziałam na balu. Stanęłam tak żeby mnie nie zauważyli, ale ja ich widziałam. Usłyszałam fragment ich rozmowy:
-Proszę. To mój ojciec, nie mam nikogo innego. Potrzebuję pomocy. -mówiła służąca
-Pracujesz tu miesiąc i już chcesz podwyżki? Płacę Ci tyle co wszystkim, nie dostaniesz więcej pieniędzy.
Wydawało się że chciał tym sposobem zakończyć rozmowę, ale dziewczyna padła na kolana i zaczęła go błagać o pomoc. Król w tym momencie strasznie się zdenerwował, próbował ją podnieść z klęczek ale ona pozostawała niewzruszona. Widziałam jak władca robi się cały czerwony na twarzy, szczególnie zdenerwował go fakt że inni służący przechodzili i zobaczyli tą sytuację.
-Wstań! Natychmiast, albo pożegnaj się z pracą! -był wściekły, ale jego słowa podziałały.
-Jeśli jeszcze raz urządzisz mi taki teatr to twój ojciec będzie ostatnim z Twoich problemów. Wyraziłem się jasno? -wycedził ze złością Król
Służąca pokiwała twierdząco głową i szybko uciekła, na co Król się odwrócił i niestety ale zauważył mnie. Nie miałam po co uciekać, podszedł do mnie ze złośliwym uśmiechem.
-No, no. Kogo ja tu widzę, moja ulubienica. Nie tylko bałamucisz mojego syna ale również podsłuchujesz. Na dworze królewskim takie zachowanie może przysporzyć Ci tylko więcej kłopotów. Ale w sumie nie powinno mnie to dziwić, nie miałaś w swoim życiu nikogo kto by Cię nauczył dobrych manier.
-Nie rozumiem.
-Wiem że ojciec Cię porzucił gdy miałaś 5 lat, to musiało być trudne. W takim razie ja Ci dam lekcję życia, za którą kiedyś będziesz mi wdzięczna.
Gdy zobaczył moje zaskoczenie, wyjaśnił mi że to nie Aikka mu powiedział tylko jacyś królewscy informatorzy.
-Myślałaś że przyjmę Cię tu bez informacji na Twój temat. Wiem o Tobie wszystko. Wypadek i śmierć matki, porzucenie przez ojca, dzieciństwo w internacie bez nikogo komu by na Tobie zależało, aż w końcu wyścigi i szczęśliwe zakończenie. Wzruszająca historia.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, stałam i patrzyłam się na niego nie mogąc zrozumieć jak można być tak okrutnym. Całe szczęście że nie musiałam już dłużej go wysłuchiwać bo Królowa przyszła i go zawołała.
Musiałam wyjść żeby się przewietrzyć. Podczas spaceru zauważyłam służącą z którą rozmawiał Król, siedziała w altanie. Podeszłam do niej bliżej i zobaczyłam że płacze.
-Co się stało? -spytałam
-To nic takiego, nie zwracaj na mnie uwagi.
-Widziałam Cię z Królem. Może mogę coś zrobić, pomóc?
-Mój ojciec jest ciężko chory, nie mamy pieniędzy na leki. Zatrudniłam się na zamku żeby mu pomóc, ale i tak to nie wystarcza. Lekarze dają mu coraz mniej czasu, nikogo więcej nie mam oprócz ojca, jak mu się coś stanie to zostanę całkiem sama. Mój ojciec nie jest najmłodszy, jest na emeryturze i „nie wnosi żadnego wkładu w społeczeństwo” jak to oznajmił Król. Już nikt nie pamięta tego że mój ojciec wiernie służył przez większość życia w armii królewskiej i wielokrotnie narażał swoje życie dla tego królestwa i dla Króla. Teraz został zapomniany bo nie jest im potrzebny, ale jest potrzebny mnie. Nie wiem co mam teraz zrobić.
Słuchałam jej opowieści w milczeniu, bardzo współczułam tej dziewczynie. Rozumiałam jak to jest jak się ma tylko jednego rodzica, dlatego w pewnym sensie od razu poczułam z nią więź.
-Jak mogę Ci pomóc?
-Nie możesz nic zrobić, Król jest jaki jest i nie pomoże nam, a ja potrzebuję pieniędzy na leczenie ojca. Przepraszam Cię teraz, ale obiecałam go odwiedzić.
-Mogę pójść z Tobą?
Przez chwilę wahała się z odpowiedzią ale zgodziła się. Poszła jeszcze do zamku po torbę którą przełożyła przez ramię i ruszyłyśmy przed siebie.
-Nie miałam okazji Ci się przedstawić, jestem Eva ale wszyscy mówią mi tu Molly.
-Wiem kim jesteś. Ja jestem Luna.
Luna poprowadziła mnie bocznymi uliczkami, po godzinie drogi moja towarzyszka podróży powiedziała że jesteśmy już blisko. Doszłyśmy do jakiegoś domku przed którym Luna się zatrzymała i otworzyła drzwi po czym weszła i zaprosiła mnie do środka.
Wnętrze było zimne przez nieszczelne okna, w kominku palił się ogień ale nie wiele to dawało. Zobaczyłam że jest tylko jedna izba w której była kuchnia z jadalnią i sypialnią a za kotarą znajdowała się prymitywna łazienka. W łóżku pod poszarpaną kołdrą i stertą starych koców leżała postać. Miał już trochę siwych ale krótkich włosów i zmarszczek, w jego oczach dostrzegłam błysk szczęścia na widok córki.
-Witaj tato, jak się czujesz? -spytała Luna z czułością.
-Witaj córeczko, jakoś się trzymam. Kto przyszedł z Tobą?
-To Molly, moja znajoma. Jest ziemianką.
-Tak, widzę. Miło że przyszłaś odwiedzić chorego starca, bo obawiam się że nie zostało mi wiele czasu.
-Nie mów tak. Wyzdrowiejesz, jestem pewna. -odpowiedziała stanowczo Luna
-Cieszę się że mogę pana poznać, chciałabym jakoś pomóc. -powiedziałam
-Urocza z Ciebie dziewczyna ale niestety obawiam się że nie możesz nic zrobić. Leki są drogie, wizyta lekarska też a tutaj w takich warunkach ciężko wyzdrowieć. -gdy to mówił nie wydawał się smutny, co mnie zaskoczyło, ale po prostu taki miał charakter.
Okazało się że jest bardzo miły, ciepły i zabawny. Był chory ale wydawał się pełen życia, opowiadał mi z taką pasją swoje życie i przygody które miał podczas służby w armii królewskiej. Ojciec Luny jest niesamowity, pomimo choroby nie stracił radości życia, cieszył się że może mi opowiedzieć te historie i że go wysłucham. Mówił jak walczyli z Crogami, a gdy przegrali byli zmuszeni podporządkować się ich władzy. A gdy wygrałam wyścig ich agresorzy zostali unieszkodliwieni, nikt w sumie nie wie co się z nimi stało. Opowiedział mi również o tym jak poznał mamę Luny, stało się to na królewskim balu, takim jak ostatni. Z początku nie chciał iść, ale gdy już poszedł nigdy nie żałował tej decyzji. Gdy się zjawił od razu zobaczył ją. Nawet po tylu latach jak mi to opowiadał widziałam jak to przeżywał, widziałam miłość jaką ją darzył. Ona była przyjaciółką Królowej, więc bał się że nawet nie zwróci na niego uwagi, ale gdy poprosił ją do tańca wszystkie jego obawy zniknęły. Potem zaprosił ją na spacer, i zaczęli się ze sobą spotykać. Po roku znajomości oświadczył jej się, ale niestety dwa lata temu zmarła na tą samą chorobę na którą on teraz chorował.
Pomogłam Lunie przyrządzić obiad który zjedliśmy we trójkę. Nourasjanin był bardzo wdzięczny za każdy serdeczny gest. Strasznie było mi go żal i postanowiłam że muszę mu pomóc. W pewnej chwili poczuł się zmęczony więc razem z Luną pożegnałyśmy go i ruszyłyśmy w drogę powrotną do pałacu.
Wróciłyśmy na kolację na której panowała taka sama nieprzyjemna atmosfera co na śniadaniu.
-Długo Cię nie było Molly, mam nadzieję że nie usłyszę o Twoich kolejnych wybrykach? -spytał Król
-Nie robiłam nic złego.
-To się okaże.
Miałam dosyć tych zgryźliwych komentarzy, więc szybko zjadłam i poszłam do siebie. Chciałam pomóc Lunie i jej ojcu, ale wiedziałam że nie mam co liczyć na Króla, tylko Aikka mógł im pomóc ale obecnie on sam potrzebował wsparcia. Zdecydowałam się go jutro odwiedzić.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z powodu braku notki w ubiegłym tygodniu teraz jest dłuższa. Już od dłuższego czasu chciałam przybliżyć postać Króla ale nie było okazji, postanowiłam zrobić z niego surowego władcę nie znoszącego sprzeciwu. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Czekam na Wasze opinie.

2 komentarze:

  1. Dziękuje że piszesz , jestem obecnie za granicą i miło mi poczytać takie notki.

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc tak, (choć nie zaczyna się tak zdania, wybacz) Wychowana na baśniach, bajkach, opowiadaniach ect. ect. głównie Andersena, mam BARDZO mieszane uczucia co do króla... już tłumaczę: zwykle to królowa była surowa, z tendencją do chęci władzy, wymagająca itd. Natomiast król... jeśli już się pojawiał był raczej postacią zabawną, opiekuńczą lub głupią. Był taką jakby idealną, często nie osiągalną postacią, bo umarł, zaginął, zamienił się w złego smoka itp. Oczywiście mężczyźni są bezwzględni i surowi ale są to raczej jacyś przywódcy buntów, nowej cywilizacji i temu podobne, wiem że jest podobieństwo ale nigdy nie tytułują się królami. Stąd też moje mieszane uczucia... król i surowy? emm... mega dziwne, ale podziwiam Cię że postanowiłaś wyjść z tego przeświadczenia CHOĆ TO DZIWNE! bo zawsze nawet w opowiadaniach o OSR to królowa była tą złą... a tu jest raczej neutralna. Postaram się przyzwyczaić jednak ostrzegam że mogę być nieprzewidywalna. Tyle o królu.
    Albo nie... pomijając już fakt że to król ma być tym "złym", to ta jego surowiza... jeśli chcesz mnie do tego przekonać niech będzie jeszcze bardziej brutalny. Widząc że Molly wyszła z zamku (tak to rozumiem) to raczej powinien ją ukarać a nie dać tylko jakieś pouczenie, byłoby wtedy lepiej moim zdaniem.
    Natomiast urzekłaś mnie czymś co sprawiło że za pierwszym razem nie wyłączyłam komputera z oburzenia "król+surowy", wprowadziłaś motyw z "Dawcy" który moim zdaniem jest najlepszą książką na świecie... mianowicie temat bezużyteczności społecznej w pewnym wieku. w Dawcy oczywiście było to ciut inaczej przedstawione: rodzisz się; chodzisz do szkoły; uczysz się zawodu; pracujesz; masz rodzinę; emerytura i po 10 latach Cię zabijają bo już 10 lat jesteś bezużyteczny, jesteś tak jakby zapomniany po tym jak przestajesz być potrzebny. Tak samo jest z ojcem Luny, jest bezużyteczny dlatego nie ma potrzeby mu pomagać. Po rękach bym Cię zaczęła całować za to ;), mam nadzieje że pociągniesz ten wątek w jakiś fajny klimat.
    Niom, to chyba tyle, czekam na Ciąg dalszy ^^

    OdpowiedzUsuń