Spacerowałam po ogrodzie, spojrzałam
w stronę pałacu i zobaczyłam w oknie Aikkę z Jordanem, wyglądali
na wzburzonych. Nagle Jordan zniknął mi z oczu. Odwróciłam się i
ruszyłam dalej przed siebie.
-MOLLY!!!!!! -krzyknął Jordan.
Zobaczyłam go z boku jak biegł w moim
kierunku, i zobaczyłam też Croga stojącego tuż przede mną,
celował do mnie. Jordan rzucił się w moją stronę gdy Crog
wystrzelił. Jordan osłonił mnie od strzału, i upadł na ziemię.
Crog został zastrzelony przez strażników królewskich.
-Jordan!!! -krzyknęłam
Podbiegłam do niego, był
nieprzytomny. Miał ogromne obrażenia, siniaki, rany otwarte,
połamane żebra. Nie otwierał oczu i nie ruszał się.
-Tylko nie to błagam Jordan nie
umieraj, nie możesz. Zostań ze mną.
Płakałam nie mogłam zaakceptować
tego co się stało. To nie może się tak skończyć.
Crog który strzelał upadł na ziemię,
umarł od śmiertelnych ran.
Gładziłam Jordana po twarzy,
próbowałam sobie wmówić że wszystko będzie dobrze, ale sama w
to nie wierzyłam. Tak bardzo chcę zobaczyć jak otwiera oczy i
wszystko jest dobrze. Musi być.
-Obudź się!!!
Klęczałam przy Jordanie, po policzkach spływały mi łzy. To nie
może się tak skończyć, myślałam. Nagle nad ciałem Jordana
pojawiła się mała kula jasnego, białego światła która zdawała
się być żywą formą energii. Jej światło stawało się coraz
intensywniejsze, aż stało się niemal oślepiające, wszyscy
znajdujący się w okolicy musieli zamknąć oczy. Gdy poczułam
czyjś dotyk, otworzyłam oczy. Światło zgasło, Jordan żył, nie
miał już żadnych obrażeń i wyglądał jakby nic mu się nie
stało, siedział obok mnie na ziemi i ocierał mi łzy z twarzy.
Rzuciłam mu się na szyję, na co on objął mnie w pasie. Byłam
taka szczęśliwa i na całym ciele czułam wielką ulgę, że nic mu
się nie stało. Jordan odsunął mnie od siebie i mogłam na niego
spojrzeć, lecz on patrzył gdzie indziej. Obróciłam się za siebie
i już wiedziałam co się stało, wokół nas byli stwórcy Obana.
-Jordanie, byłeś gotów oddać życie
za tę ziemską dziewczynę w imię uczucia którym ją darzysz. To
naprawdę niezwykłe poświęcenie i zasługuje na pochwałę oraz
dar którego nigdy nikomu dotychczas nie daliśmy.
-Jaki dar? -spytał Jordan
-Dar wyboru. Otrzymasz od nas możliwość
zrzeknięcia się władzy, będziesz mógł wieść zwykłe,
ziemskie, ludzie życie. A jeśli zapragniesz będziesz mógł je
spędzić z tą Ziemianką. Skoro to dar wyboru to oczywiście możesz
nadal być Avatarem, ale gdy już zdecydujesz nie będzie możliwości
zmiany decyzji.
-Kto wtedy będzie Avatarem? -spytałam
-Avatarem zostanie poprzednik Jordana
czyli Satis. Nie musisz podejmować decyzji teraz, masz tyle czasu
ile potrzebujesz. -powiedzieli stwórcy na koniec do Jordana i
zniknęli.
-Jordan jak się czujesz? -spytałam i
spojrzałam na niego z czułością.
-Nic mi nie będzie. -odpowiedział
oschle po czym wstał z ziemi i poszedł w stronę pałacu,
zostawiając mnie samą.
Siedziałam tak jeszcze przez chwilę
zanim dotarło do mnie to co się stało. Jordan nie musi być
Avatarem, możemy być razem tak jak tego pragnęliśmy jeszcze jakiś
czas temu. Pozostało mi tylko dowiedzieć się czy on nadal tego
chce. I czas już wracać do domu, wróciłam do pałacu żeby
spakować swoje rzeczy. Miałam nadzieję spotkać po drodze Jordana,
ale tak się nie stało, nie wiedziałam nawet czy jeszcze tu jest.
Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam, w progu stał Aikka.
-O, to Ty. -powiedziałam z lekką nutą
rozczarowania.
-Cieszę się że jesteś cała i
zdrowa. Pakujesz się? -spytał patrząc w stronę wyciągniętych na
wpół spakowanych walizek.
-Tak. Już nic mi nie grozi więc to
chyba najlepsze rozwiązanie, poza tym stęskniłam się już za
domem. Czy Jordan jeszcze tu jest?
-Tak, rozmawia z moim ojcem o tym
zajściu z Crogiem, który najprawdopodobniej przybył tu żeby
zniszczyć lekarstwo.
-Książę, panienko Molly kolacja
będzie za chwile podana. -powiedziała stojąca w drzwiach
Nourasjanka pracująca na zamku.
-Dziękuje, już idziemy. -odpowiedział
Aikka i poszliśmy do jadalni
-Gdzie Stella? -spytałam Aikkę
-Jest zmęczona więc została u
siebie.
Przy stole siedział Król z Królową
po prawej stronie i Jordanem po lewej. Mnie Aikka odsunął krzesło
naprzeciw Jordana i sam usiadł obok. Trwała intensywna rozmowa o
lekarstwie, polityce i innych niezbyt ciekawych tematach. Przez cały
czas Jordan był bardzo ożywiony prowadzoną konwersacją z Królem
i chyba nawet nie zauważył mojej obecności. Nasze oczy nie
spotkały się, nie zamieniliśmy też nawet jednego słowa podczas
kolacji. Nie wiedziałam co ma oznaczać to zachowanie Jordana,
uratował mnie a teraz zachowywał się jakbym nie istniała i nic
dla niego nie znaczyła. W pewnym momencie, nie wytrzymałam już tej
sytuacji, gwałtownie zerwałam się z miejsca i wyszłam. Wróciłam
do pokoju żeby dopakować swoje rzeczy, gdy chciałam wyjść z
walizką i udać się w drogę powrotną, przed drzwiami stał Jordan
który zagrodził mi drogę.
-Gdzie się wybierasz? -spytał
-Wracam do domu.
-Jeszcze nie teraz. Chyba nie chcesz
przegapić ślubu Aikki i Stelli?
-Nie chcę tyle czekać, chcę wrócić
na Ziemię.
-Ślub będzie jutro, przyśpieszyli
go.
-Co zamierzasz zrobić?
-Z czym?
Spojrzałam mu głęboko w oczy, ręką
dotknęłam jego policzka i z czułością go pogładziłam, na co on
złapał mnie za rękę i odsunął od siebie, dając mi do
zrozumienia, że sobie tego nie życzy.
-Co będzie z propozycją stwórców?
-ponowiłam pytanie
-Nie wiem, jeszcze nie myślałem o
tym.
-Wydawało mi się, że chciałeś tego
jeszcze niedawno.
-Muszę się nad tym zastanowić.
-Nadal masz do mnie żal? O to co
wydarzyło się na balu?
-To nie ma dla mnie żadnego znaczenia.
-odpowiedział i odszedł